wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział trzeci.

- Powinnaś wrócić do domu. Rano musisz wstać do pracy. - powiedział Justin, trzymając mnie blisko siebie. Siedzieliśmy na malutkim fotelu, ściśnięci. Nadal byliśmy w klubie. Od tamtych ludzi, oddzielała nas tylko ściana, a czułam się tak, jakbym była z Justinem w innym świecie. - Nie chcę, abyś była zmęczona przeze mnie.
- Chyba masz rację. Jest pierwsza w nocy, a ja muszę wstać o siódmej.
- Odwiozę cię. - wymruczał, okrywając moje ciało swoją skórzaną kurtką. Chciałabym go zobaczyć w niej, na motorze. Justin wziął mnie na ręce. Moja głowa mimowolnie opadła na jego klatkę piersiową. Szatyn cicho się zaśmiał i ucałował czubek mojej głowy. Sama nie wiem, kiedy odleciałam.

*

Obudziłam się w nadzwyczaj miękkim łóżku. W pomieszczeniu pachnącym świeżymi kwiatami, w pomieszaniu z drewnem, wtulona w górę mięśni. Leniwie otworzyłam oczy. Przy moim boku leżał Justin. Wpatrywał się we mnie, tym swoim przeszywającym na wylot wzrokiem. 
- Dzień dobry. Masz dziś wolne. - oznajmił. Uśmiechnął się do mnie, a następnie złożył słodki pocałunek na moich ustach. Co się zmieniło od wczorajszego wieczora? Dlaczego to było takie nagłe, spontaniczne? 
- Pewnie sam mi je przyznałeś, a w ramach podziękowania, powinnam spędzić z tobą ten dzień.
- Dokładnie tak, panno Willis. - Justin przekręcił się na plecy, po czym wciągnął mnie na swoje ciało. - Chciałbym ci o czymś powiedzieć. Ale obawiam się, że możesz się zdenerwować.
- Nie wiem, co musiałbyś zrobić, abym się na ciebie wkurzyła. Myślę, że moje nastawienie się zmieniło.
- Kazałem swoim ludziom zbudować dla ciebie studio. - powiedział, patrząc mi w oczy. Normalnie bardzo ucieszyłabym się na tę wieść. Przecież to coś wspaniałego.
- Justin, nie robi się takich prezentów ludziom, których się w zasadzie nie zna.
- Ale chcę cię poznać, Natalie. Chcę mieć cię blisko siebie, spełniać twoje marzenia, zachcianki. 
Zamrugałam kilkakrotnie powiekami, słuchając go uważnie. Usiadłam na jego biodrach, pochyliłam się nieco do przodu i wpiłam się mocno w jego usta.
- Dziękuję. Nie jestem zła. To najsłodszy i najdroższy prezent, jaki mogłam kiedykolwiek otrzymać. Będziesz pierwszą osobą, której pstryknę zdjęcia. - powiedziałam, trącając czubkiem swojego nosa, jego nos. - Chciałabym się wykąpać.
Bieber bez słowa wsunął dłonie pod moje pośladki i wstał. Nie rozumiałam tego. Przecież sama mogłam iść do łazienki. Wystarczy, że wskazałby mi, gdzie ona jest. Bez skrępowania, zaczął zdejmować z siebie ubrania.
- Dlaczego się nie rozbierasz? Mieliśmy wziąć prysznic.
- Razem? - spytałam, patrząc na jego idealne ciało. Przełknęłam dosyć głośno ślinę. Denerwowałam się. Miałam wiele kompleksów. Justin zbliżył się do mnie, wsunął dłonie w moje włosy i cicho jęknął.
- Razem, maleńka. Nie wstydź się. - złożył mały pocałunek na moim czole. Zaczął powoli zsuwać ze mnie ubrania. Miałam na sobie bieliznę, koszulkę i spodenki Justina. Chwilę później byłam naga. Bieber palcami przejechał po moim ramieniu, przez obojczyk, aż do piersi. Zadrżałam, gdy delikatnie potarł mój sutek. - Jesteś taka piękna. Pozwól mi.
Nie wiem nawet dlaczego, pokiwałam głową. Szatyn uśmiechnął się zwycięsko i wpił się mocno w moje wargi. Posadził mnie na szafce, odgarniając wszystkie rzeczy, które tam stały, na bok. Owinęłam swoim językiem jego, a następnie zaczęłam go mocno ssać. Bieber jęknął głośno i chrapliwie. Jego klatka unosiła się szybko i nierównomiernie. Wsunął głowę między moją szyję, a ramię i całował mnie tam. Wplotłam palce w jego włosy, rozkoszując się aksamitem, jaki trzymałam w dłoniach. Justin pieścił dłońmi moje piersi. Odrzuciłam głowę do tyłu, cicho pomrukując. Swoimi ustami oplótł sutek i zaczął go powoli ssać, doprowadzając mnie tym do szaleństwa. Pozytywnego.  Mężczyzna przejechał lekko po mojej wilgotnej kobiecości i oblizał swoje palce.
- Jesteś przepyszna. - szepnął, wsuwając we mnie jeden palec. Instynktownie zacisnęłam się na nim. Justin powrócił do moich ust. Tak zaczynał się najlepszy dzień mojego życia.

*

- Gdzie ty jesteś? Wczoraj zniknęłaś. Myślałam, że zwariuję ze strachu. - Jamie wrzasnęła tak głośno, że niestety była zmuszona odsunąć telefon od ucha. Miałam teraz chwilę dla siebie, ponieważ Justin musiał przeprowadzić jakąś telekonferencję. Dmuchnęłam na paznokcie, które dopiero co wypiłowałam i uśmiechnęłam się na wspomnienie naszego porannego seksu. Przygryzłam mocno wargę, by doprowadzić się do normalnego stanu. Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko działo się naprawdę. - Nat, mówię do ciebie.
- Przepraszam, przepraszam. Spotkałam wczoraj Justina i zostałam u niego na noc. Wrócę wieczorem do domu.
- Chcę gdzieś z tobą wyskoczyć. Muszę ci powiedzieć coś ważnego. Zakupy, czy siłownia?
- Siłownia, jutro zakupy. - powiedziałam. - Ale muszę wrócić do domu, aby się trochę ogarnąć. Tu mam tylko sukienkę z wczoraj. Biorę taksówkę i już jadę.
Chciałam pójść do biura Justina, ale słyszałam, jak prowadzi z kimś ważną rozmowę. Rozprawiali coś na temat głodu na świecie, udziału w akcjach charytatywnych i tak dalej. Napisałam na kartce, którą znalazłam w szufladzie, że muszę już iść, zadzwonię jutro. Zbiegłam szybko po schodach, rezygnując z windy. James mnie teraz potrzebowała, a gdyby Justin wyszedł i zobaczył, że uciekłam, zatrzymałby tą cholerną puszkę. Musiałam to wszystko przemyśleć. Złapałam pierwszą nadjeżdżającą taksówkę i wróciłam do mieszkania, które dzieliłam z Jamie. Brunetka miała grobową minę.
- Co się stało? - zapytałam, kładąc dłonie na jej ramionach. Była ode mnie o wiele wyższa i może bardziej kobieca. Miała piękne kształty i nie było faceta, który by się za nią nie obejrzał.
- Jestem w ciąży z Jeffem. A on ze mną zerwał, gdy się dowiedział, że spałam z Jakem.
- Boże, Jamie. - próbowałam zacząć racjonalnie myśleć, ale to było niemożliwe. Jamie była w ciąży z facetem, który ją zostawił, bo go zdradziła. Nie mogę tego pojąć.
- Jeff wie, że jesteś w ciąży?
- Tak, powiedziałam mu. Kazał mi usunąć, albo wychowywać. Mam sama zdecydować. Jeśli będę chciała wychowywać, to on będzie mi płacił na dziecko.
- Jak stało się to z Jakem? - spojrzałam na nią, ciągnąc ją do kuchni.
- Był szarmancki i nieźle ze mną flirtował. Byliśmy bardzo pijani, Natalie. Czego ty ode mnie wymagasz? Jestem jeszcze młoda i chcę się bawić. Muszę usunąć to dziecko. - oznajmiła, poprawiając czarną sukienkę.
- Miałyśmy gdzieś razem wyjść, a ty co?
- Jestem umówiona z Jakem. Wrócę niedługo. - pocałowała mnie w policzek i uciekła. Nie rozumiałam jej. Skoro już zaszła w ciążę, powinna wychować to dziecko. W swoim pokoju spakowałam strój na siłownię, dwie butelki wody, a także ręcznik i byłam gotowa. Do wybranego przeze mnie miejsca miałam zaledwie 10 minut, więc postanowiłam, że się przejdę. Była dosyć wczesna godzina. Widziałam, że Justin dzwonił do mnie kilkakrotnie, ale zlekceważyłam to. Wyłączyłam telefon, aby mieć spokój i skoncentrować się tylko na sobie.
- Hej, Natalie. - pracownica siłowni powitała mnie szerokim uśmiechem. - Jak się masz? Na dosyć długo nas opuściłaś.
- Niestety. Ale dziś do was wracam. U mnie wszystko w porządku, zaczyna się układać. A jak u ciebie, Ash?
- Słyszałam, że spotykasz się z jakimś bogatym facetem. - rzuciła uradowana. - Wszystko po staremu. Nadal jestem tutaj, bo nie mogę znaleźć niczego lepszego. Ćwiczysz sama, czy z trenerem?
- Nie zależy mi na jego kasie. Lubię Justina za to, jaki jest. Dobrze wiesz, że moja matka zbiła fortunę dzięki swojej buźce. Chyba wezmę trenera. Trochę ostatnio przytyłam.
- Pewnie, ważne, aby tobie się podobał. Mamy tylko Marcusa.
- Ten frajer wciąż tu pracuje? Przyda mi się konfrontacja z nim. - Marcus był moim byłym chłopakiem. Rzucił mnie niby bez powodu, ale naprawdę zaczął umawiać się z jakąś cycatą blondi. Nie przepadałam za nim, ale chciałam zobaczyć, jak wygląda i tak dalej. Jeszcze bardziej chciałam, by Jamie tu była i naśmiewała się z Marcusa razem ze mną. Ubrałam króciutki top do ćwiczeń i spodenki. Stopy wsunęłam w białe adidasy, specjalnie do ćwiczeń i ruszyłam na salę. Miałam zacząć od dziesięciu minut na bieżni. Tak też zrobiłam.
- Dawno się nie widzieliśmy. Zmieniłaś się bardzo. - powiedział Marcus, opierając się o bieżnię. W głębi duszy przewróciłam teatralnie oczyma. On był taki żałosny. Zebrałam włosy w koński ogon i intensywnie się w niego wpatrywałam. - Chciałbym znowu się z tobą umawiać, Natalie.
Gdy nie odpowiadałam, ściągnął mnie siłą z bieżni i mocno ścisnął za nadgarstki. Przycisnął moje ciało do swojego i wpił się w moje wargi. Próbowałam z nim walczyć, ale to było na nic. Chwilę później, ktoś uratował mnie z ramion mojego oprawcy. Jak ja mogłam kiedyś kochać tego faceta? Justin oderwał Marcusa ode mnie i rzucił go tak mocno, że wylądował pod przeciwną ścianą, wyjąc z bólu. Być może złamał nos. Justin nachylił się i opatulił mnie swoimi długimi rękoma.
- Czy wszystko jest w porządku? - zapytał, głośno dysząc. Był taki troskliwy. - Dlaczego uciekłaś? Dzwoniłem do ciebie, ale nie dawałaś znaku życia. Nawet nie wiesz, jak się martwiłem. Odchodziłem od zmysłów. Nie rób tak nigdy więcej.
Wplotłam się w jego ciało, wdychając specjalny zapach Justina. Załkałam cicho w jego ramię, a on pogładził moje włosy. Nikt nigdy, nawet moja matka, nie okazywał takiego zainteresowania wobec mnie.
- Skarbie, nie płacz. Czy zrobiłem coś źle? Jeśli tak, to przepraszam. Nie chciałem nic spieprzyć. - mruknął do mojego ucha. Jedyne, co mogłam zrobić, to go pocałować, aby wreszcie się zamknął. Jak on mógł mnie czymkolwiek skrzywdzić? Dbał o mnie w nadzwyczajny sposób, a praktycznie rzecz biorąc, w ogóle się nie znaliśmy.
- Będziemy razem już zawsze. - powiedziałam, a mój głos, co jakiś czas się załamywał.

***
DZIĘKUJĘ WAM ZA TEN KOMENTARZE!!! To mnie niesamowicie motywuje i mam nadzieję, że nadal będziecie chcieli zostawiać po sobie jakiś ślad. Przepraszam, że tak rzadko dodaję rozdziały, ale ostatnio nie miałam czasu. Teraz postaram się pisać więcej i dodawać częściej. Jak myślicie, co będzie dalej? Jeśli macie jakieś pytania, piszcie na tt: overchargehoran. Do następnego. :*

17 komentarzy:

  1. Jego opiekuńczość jest taka urocza :)

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham to! szkoda tylko ze nie widac zazdrosci Justina ale jest swietne, naprawde :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna historia <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Zakochałam się w tym opowiadaniu :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mam pojęcia co może być dalej ale naprawdę uwielbiam to :d

    OdpowiedzUsuń
  6. Poproszę szybciutko o nn kochana :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaskakujesz z rozdziału na rozdział brawo :D

    OdpowiedzUsuń
  8. swietny blog i opowiadanie zapraszam rowniez na moje opowiadanie o Justinie :
    http://forgive99.blogspot.com/2014/08/rozdzia-3.html?m=1#_=_
    Love and magic to opowiadanie o pewnej dziewczynie (Faith), której największym marzeniem jest zostać aktorką. Czy uda jej się osiągnąć swój cel? Dziewczyna wraz z przyjaciółką Nessą opuszcza swoje rodzinne miasto New York i wprowadza się do Los Angeles. Faith jest zwykłą osobą ale bardzo ambitną. Na jej drodze staje znany piosenkarz, miliarder Justin Bieber, o którym huczą media. Czy połączy ich razem uczucie miłości? Czy dla Justina Faith będzie tylko przygodą? Życie dziewczyny wywróci się do góry nogami. Nastolatka będzie chciała uciec od rzeczywistości pijąc alkohol i bawiąc się na imprezach. Będzie miała myśli samobójcze. Czy będzie w stanie poradzić sobie z problemami i wybaczy Justinowi? Czy Justin dotrzyma obietnicy i zdoła uratować Faith? A może ją po prostu zostawi tak jak każdą inną laskę? Tego dowiesz się czytając 'Love and magic'.


    OdpowiedzUsuń
  9. True Love :D ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Z każdym rozdziałem zaskakujesz na nowo.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejku więcej! To jest piękne.

    OdpowiedzUsuń