środa, 30 lipca 2014

Rozdział drugi.

W sobotę rano, Jamie wróciła do domu i od razu poszła spać. Musiała ostro balować razem ze swoim chłopakiem, ale cieszyło mnie to. Spełniała się i robiła to, co lubiła. Dziś wieczorem ja i mój dobry przyjaciel Eliot szliśmy na bankiet, na który zaprosiła nas moja matka. Była ważną projektantką i nie było osoby, która by jej nie znała. Wiele osób dziwiło się, że nie poszłam w jej ślady. Moja rodzicielka do pewnego momentu interesowała się modelingiem. Ale po ukończeniu określonej liczby lat, musiała pożegnać się z tym zawodem. Niestety. Miała fantastyczną figurę i w każdej sesji, dawała z siebie wszystko, co najlepsze. Susząc włosy, usłyszałam, jak dzwoni mój telefon. Wyłączyłam urządzenie i odebrałam.
- Natalie, skarbie. - powiedziała nieco przesłodzonym głosem moja mama. - Czy ty i Eliot będziecie na gali?
- Tak, mamo. Już o to pytałaś. - powiedziałam, przeczesując palcami włosy.
- Wiem, wiem. Chciałam tylko potwierdzenia, bo dowiedziałam się z porannej prasy, że ty i Justin spotykacie się. - oznajmiła mi. Była najwyraźniej zadowolona z mojego wyboru.
- Co? Ja i Justin się nie spotykamy. Zamieniłam z nim kilka nieprzyjemnych słów, ale to wszystko. Nic więcej nas nie łączy, mamo.
- A co z Jamie? Może ona również zechce dziś do nas dołączyć?
- Zapytam ją. Jest trochę nieżywa, ale na pewno zechce przyjść. Sama wiesz, że to dobrze dla jej kariery.
Ach, tak, zapomniałam wspomnieć. James też była modelką.
- Dobrze, dobrze. Limuzyna będzie czekała na was około 19.30.
Po skończonej rozmowie, wróciłam do przerwanej czynności. Byłam kiedyś na kursie fryzjerstwa, co teraz mi się przydaje. Upięłam włosy w koka, kręcąc niektóre pasma. Zrobiłam nieco mocniejszy makijaż i w zasadzie byłam gotowa. Nie musiałam się zbyt wiele starać. W garderobie ubrałam na siebie białą, wąską sukienkę, która idealnie przylegała do mojego ciała. Miała delikatne, ledwo zauważalne paski. Zapięłam złoty zegarek na nadgarstku, a do tego kilka bransoletek. Miałam kremową kopertówkę, a także kremowe szpilki. Eliot pojawił się chwilę po 19. Miał na sobie garnitur, który perfekcyjnie podkreślał jego walory. Jamie wyglądała równie zniewalająco.
- Wracasz później do domu? - szepnęłam przyjaciółce na ucho, a ona skinęła głową. - To dobrze. Muszę z tobą porozmawiać.
Jamie uśmiechnęła się w odpowiedzi. Do ekskluzywnej restauracji dotarliśmy pół godziny później. Zauważyłam moją matkę, jak rozmawia z Justinem. Serio? Co ten dupek tu robi? Czym prędzej schowałam się za Eliotem, ale Monica i tak mnie zauważyła.
- Natalie, córciu. Dlaczego się chowasz? - spytała podniesionym tonem. Justin od razu przeniósł na mnie wzrok. Był chłodny i przeszywający. Chyba nie podobało mu się towarzystwo, w jakim się obracam. Eliot objął mnie ramieniem i uśmiechnął się do mojej matki, a następnie grzecznie się przywitał. - Jak dobrze, że już jesteście. Czego się napijecie?
- Na razie dziękuję. - odparłam. - Eliot, zostań tu. Ja poszukam Jamie.
- Pomogę ci. - usłyszałam za sobą zachrypnięty głos Justina. Podziękowałam mu, ale on i tak się nie odczepił. Ułożył dłoń u dołu mojego kręgosłupa i poprowadził mnie przez tłum ludzi.
- Mógłbyś się odrobinę odsunąć? Nie czuję się komfortowo.
- Jestem dżentelmenem, Natalie. - uśmiechnął się kpiąco. Nalegałam, więc powinien zostawić mi przestrzeń osobistą, ale nie. On był mądrzejszy. Ten facet tak bardzo mnie denerwował, a jednocześnie intrygował.
- Jamie. - zawołałam radośnie, rzucając się jej na szyję. Dziewczyna omal nie straciła równowagi. Wsunęła twarz w moje włosy i spytała cicho.
- Co to za przystojniak? Dobrze wyglądam? - gdy kiwnęłam głową, dodała. - To ruszam na podbój.
Podziękowałam Bogu za to, że mnie uratował i czmychnęłam między innych ludzi tak szybko, jak tylko dałam radę. Na szczęście byłam wystarczająco niska. Odnalazłam Eliota, ale przy nim kręciło się wiele kobiet, więc nie chciałam przeszkadzać.
- O, cholera, sorry, mała. - wymruczał jakiś chłopak. Prawdopodobnie był w moim wieku. Uniosłam ręce do góry, aby okazać, że nic mi nie jest. - To ty jesteś tą laską, którą mój brat się zachwyca.
- To dupek. - powiedziałam, śmiejąc się. Brunet wręczył mi kieliszek z szampanem i wzruszył ramionami.
- Też tak uważam, ale wszystkie panny na niego lecą. Mam na imię Jake.
- Natalie. - uścisnęłam jego rękę. Czułam się przy nim o wiele swobodniej, niż przy Justinie.
- Oho, mój braciszek nadciąga, więc się zmywam. Nie chcę, żeby pomyślał, że odbijam mu dziewczyny. Zadzwoń, jak będziesz chciała. - wcisnął mi w dłoń wizytówkę i tyle go widziałam. Zerknęłam na kawałek papierku, nim Bieber zdążył do mnie dotrzeć. Był lekarzem? To dziwne, nie pasuje mi do tego zawodu.
- Czego Jake chciał od ciebie?
- Był bardzo miły i przyjazny. - odparłam. - Powiedział, że się mną zachwycasz.
- Palant.
- On nie ma o tobie lepszego zdania. - zachichotałam. Justin uśmiechnął się delikatnie i objął mnie ramieniem.Wyglądaliśmy, jak para przyjaciół, która od dawna się nie widziałam, albo co gorsza, jak ludzie zakochani w sobie.
- Jesteś głodna? - zapytał, patrząc na mnie z góry. Pokręciłam przecząco głową i złapałam dwa kieliszki z szampanem, gdy kelner przechodził obok nas. Wręczyłam jeden Justinowi i upiłam porządny łyk. Bieber uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam ten gest, trzymając kieliszek przy ustach. - Zatańczymy?
Skinęłam subtelnie głową. Justin odstawił trunek na stolik znajdujący się za nim, ponownie mnie objął i poprowadził na parkiet. Zarzuciłam ręce na jego ramiona, a on ułożył swoje potężne dłonie na moich biodrach. Zaczęliśmy kołysać się w rytm muzyki. To było bardzo przyjemne. Nie denerwowałam się, ani nic z tych rzeczy. Justin mógł być całkiem spoko facetem. Jednak nie jestem pewna, czy ja chciałam go poznawać.

*

Następny dzień był dla mnie istnym koszmarem. Strasznie bolała mnie głowa, ale nie mogłam odpuścić sobie imprezy ze znajomymi. Ja, Jamie, Rhenate i Eve byłyśmy umówione w jednym z najmodniejszych klubów w mieście. Zdecydowałam się na czarną sukienkę na grubych ramiączkach, która u dołu była falbaniasta. Miała zamek w przodu. Do tego dobrałam złote szpilki, a także złote dodatki. Dziś włosy miałam rozpuszczone, a makijaż ostrzejszy. Jamie zdecydowała się na sukienkę bez ramion. Jechałyśmy moim samochodem. Wczoraj w dzień odebrałam go z naprawy i wszystko chodziło już tak, jak powinno. Przed klubem była potwornie ogromna kolejka, ale nawet to nas nie zniechęciło. Miałyśmy bojowe nastroje, a ja musiałam przywrócić się do równowagi. 
- Cześć, Natalie. - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się powoli ze względu na wysokie buty. Przede mną wyrósł Jake. Uśmiechnęłam się serdecznie i przywitałam go całusem w policzek. - Wyglądasz jeszcze lepiej, niż wczoraj. Cholera, Justin by umarł z wrażenia. 
Przewróciłam teatralnie oczyma i ułożyłam dłoń na jego ramieniu.
- Mam nadzieję, że dziś na niego nie wpadnę.
- Jasne, że nie. Ten dupek jest zawalony robotą. Ani myśli gdzieś wyjść. - zaśmiał się głośno, po czym objął mnie ramieniem. - Po co tu stoicie? Chodźcie ze mną i chłopakami. Mamy lożę VIP na tę noc. Możemy pobawić się razem.
Dziewczyny oczywiście były na tak. Wydaje mi się, że polubiłam Jake, bo mieliśmy podobne charaktery. Nigdy nie powiedziałabym, że Jake i Justin mogą być braćmi. Inaczej się zachowywali, mieli inne podejście do życia, wyglądali zupełnie inaczej. Jake był całkowitym przeciwieństwem Justina. 
- Robimy rundę szotów na początek? - zawołała Eve, na co reszta ochoczo przystała. Tak naprawdę zrobiliśmy 4 takie kolejki, po których Rhenate była praktycznie bez życia. Zajął się nią jakiś kolega Jake'a. Co chwilę albo się śmiałam, albo opowiadałam różne głupoty. Czułam się tak beztrosko, jak nigdy dotąd. Postanowiłam zejść do baru, aby zamówić kilka drinków dla każdego na rozluźnienie. Podskoczyłam, gdy ktoś ułożył dłoń u dołu mego kręgosłupa. 
- Justin. - mruknęłam, kładąc dłoń na klatce piersiowej. - Nie strasz mnie tak.
- Przepraszam. - powiedział ze skruszoną miną. Moje serce zabiło mocniej. Prawda jest taka, że bardzo chciałam go zobaczyć. Tęskniłam za jego głosem, za sposobem, w jaki wymawiał moje imię. Czułam się wtedy tak, jakby pieścił językiem moje ciało. To było coś nowego. - Może przejdziemy w bardziej ustronne miejsce?
Wsunęłam swoją małą dłoń w dłoń Justina i podążałam za nim. Trzymał mnie blisko siebie, jednocześnie osłaniając swoim ciałem. Byłam bezpieczna przy nim. Bezpieczna, jak przy nikim innym. Otworzył drzwi do jakiegoś pomieszczenia. Weszliśmy do środka, a po chwili zabłysło światło. Okazało się, że jest to niewielki, przytulny gabinet. Spojrzałam na niego zdezorientowana.
- To mój klub. Jake ci nie powiedział? - gestem dłoni wskazał krzesło przy biurku. Sam usiadł po drugiej stronie.
- Nie. Powiedział tylko, że masz dziś papierkową robotę i na pewno cię nie spotkam.
- Na pewno bardzo go to ucieszyło. Ale nie pozwolę mu dobrać się do twoich majtek. - syknął, jakbym zrobiła coś złego. Okrążył biurko i oparł się o blat po mojej stronie. Bardzo chciałam, aby mnie dotknął, przytulił, zrobił cokolwiek. Pragnęłam tego faceta i nic nie mogłam na to poradzić. - Chyba cię to nie dziwi, Nat. Taki jest Jake.
- Nie znam go. Nie rozmawialiśmy za dużo. - odparłam, uśmiechając się lekko. Między nami przepływała swego rodzaju energia. Tym razem nie było żadnego napięcia. 
- I dobrze. Cieszę się, że znowu cię widzę, Natalie. Cały czas o tobie myślę. To robi się chore, ale nie mogę przestać. Zawładnęłaś całym moim światem, rujnujesz mój porządek. - szatyn klęknął przede mną i objął swoimi dłońmi, moje. To było bardzo rozczulające.
- Nie rozumiem, czego możesz chcieć od takiej osoby, jak ja. Mógłbyś mieć każdą kobietę na ziemi.
Justin przymknął mi usta pocałunkiem.
- Cii. - szepnął, odgarniając kosmyk włosów, który opadł mi na oczy. - Jesteś dla mnie jedyną kobietą na ziemi. Niczego nigdy bardziej nie pragnąłem posiąść.
- Justin. - zamruczałam, oplatając dłońmi jego kark. Ponownie przywarłam ustami do jego. Ten potężny mężczyzna w tej chwili klęczał przede mną, niczym bezbronne dziecko. Ten potężny mężczyzna w tej chwili należał tylko do mnie.

***
Hej. Bardzo Wam dziękuję, że komentujecie rozdziały. To dla mnie wiele znaczy. Zachęca mnie do pracy i w ogóle. Jak Wam się podoba nowy rozdział? Mam nadzieję, że nie zawiodłam. Do następnego!

piątek, 25 lipca 2014

Zwiastun.

Mam dla Was niespodziankę. A oto i ona. Jak Wam się podoba? Zostawiajcie komentarze. Teraz głównie będę skupiała się na tym opowiadaniu, więc mam nadzieję, że Wy również. Dobrej nocy, kochani.




Rozdział pierwszy.

Był środek lata, a ja musiałam tłuc się autobusem. Mój samochód padł. Pierwszy raz mnie zawiódł. Pierwszy raz, gdy potrzebowałam go najbardziej. Miałam na sobie luźną sukienkę i buty na wysokim koturnie. Od dwóch lat pracowałam, jako fotograf dla różnych magazynów. Na stałe pracowałam tylko w Elle. Dzisiejszą sesję miałam z jakimś bogatym dupkiem. Szczerze mówiąc, usłyszałam o nim po raz pierwszy, gdy moja szefowa powiedziała mi o tym, że to właśnie ja mam robić mu zdjęcia. Tylko ja i Leo byliśmy fotografami. Nie rozumiałam dlaczego. Firma miała potężne możliwości i budżet, jednak nie zatrudniali nikogo więcej. Dwie osoby, miały przeprowadzać wywiad z tym mężczyzną, a ja miałam cyknąć kilka fotek. Wolałabym, aby to Leo się tym zajął, ale co ja miałam do gadania? Chciałam wypłatę? Chciałam, więc musiałam pracować. Do firmy dotarłam dziesięć minut przed czasem. Wchodząc, zderzyłam się z jakimś facetem, z którym było dwóch ochroniarzy. Mocno uderzyłam łokciem i tyłkiem o marmurową posadzkę. Gdy szatyn wyciągnął dłoń w moim kierunku, zerknęłam na jego złotego rolexa. Kolejny nadęty bogacz. Wolałabym, żeby mnie przeprosił. Zlekceważyłam jego gest i sama sobie poradziłam.
- Pieprz się. - fuknęłam, patrząc mu prosto w oczy. Był najpiękniejszym facetem, jakiego do tej pory spotkałam, ale to i tak niczego nie usprawiedliwiało. Aby nie wywołać kłótni, ruszyłam do windy. Dwóch goryli już dawno sobie poszło, ale ten mężczyzna nadal mnie obserwował. Przewróciłam teatralnie oczyma i weszłam do metalowej pułapki.

*

- Dzień dobry, panie Bieber. - rzuciła z szerokim uśmiechem moja przełożona, a mnie opadła szczęka. Mężczyzną, któremu miałam zrobić kilka zdjęć, był ten, którego dziś tak ostro potraktowałam. Odwróciłam się plecami, przyciskając pięść do ust. Byłam zszokowana. Próbowałam wdać się w dyskusję z osobami, które miały tu pomagać, ale wszystkie akurat były zachwycone urodą nieznajomego.
- Przepraszam, czy mógłbym zamienić słówko na osobności, z tą młodą damą? - stałam tyłem, więc nie wiedziałam dokładnie, o kogo chodzi. Naczelna poprosiła wszystkich o opuszczenie pomieszczenia, więc tak też chciałam zrobić, jednak przy drzwiach, Bieber złapał mnie za nadgarstek. Moje ciało przeszył miły dreszcz. - Prosiłem, abyś została.
- Słucham? - mruknęłam, zakładając ręce na piersi. Szatyn zrobił to samo i uśmiechnął się zwycięsko. Czego on chciał ode mnie? 
- Chciałem przeprosić cię za to całe zdarzenie. Bardzo mi przykro, że nie zauważyłem wcześniej tak pięknej i nadzwyczajnej kobiety.
Skąd on do cholery mógł wiedzieć, czy jestem nadzwyczajna, skoro nie znał nawet mojego imienia? Byłam wściekła. Ten dzień nie mógł być gorszy. Oparłam dłonie o biodra i rzuciłam mu złowrogie spojrzenie.
- Przeprosiny przyjęte. Coś jeszcze? - zapytałam. Był niesamowicie piękny. Górował nade mną wzrostem. Garnitur idealnie opinał jego ciało. Przez chwilę zaczęłam nawet zastanawiać się nad tym, jak wygląda pod spodem.
- Możesz sprawdzić. - powiedział, śmiejąc się cicho. Uniosłam brwi, nie rozumiejąc, o co chodzi. - Głośno myślałaś. Chciałbym się zreflektować i zaprosić cię na obiad.
- Nie zaprasza się ludzi na obiad, w ramach przeprosin. - było mi strasznie głupio. Jak mogłam zastanawiać się na głos, jak ten facet wygląda bez garnituru? Czułam, jak moje policzki płoną. Nie dam rady zrobić tych zdjęć. Gdy ta cała szopka się skończy, poproszę Leo, by mnie zastąpił.
- Prosiłbym, abyś nie odmawiała. To dla mnie bardzo ważne, Natalie.
- Skąd znasz moje imię? - warknęłam.
- Dlaczego jesteś tak złowrogo nastawiona? Nie oferuję ci seksu. Chciałbym spędzić z tobą trochę czasu.
- Odpowiedź brzmi nie. Wracajmy do pracy.
Mężczyzna tylko kiwnął głową, ale patrzył na mnie w taki sposób, jakby chciał mi powiedzieć, że to jeszcze nie koniec. Leo bez słowa zgodził się na zastąpienie mnie dziś. Był biseksualny, więc bardzo na rękę było mu to, że może pokręcić się wokół Biebera. Potrzebowałam doprowadzić się do równowagi, tak więc wróciłam do domu. Powiedziałam naczelnej, że źle się czuję przez ten upał, a ona natychmiast kazała mi odpocząć. Była strasznie troskliwą kobietą. Ale wysłała mnie do domu głównie dlatego, że moja matka była jej najlepszą przyjaciółką. Monica była strasznie wpływowa i gdyby dowiedziała się, że coś mi się stało w pracy, byłaby wściekła na Yvone. Postanowiłam przejść się piechotą, co było o wiele łatwiejsze, niż tłuc się autobusem w godzinach szczytu. Po drodze wstąpiłam po chińszczyznę, którą ja i Jamie uwielbiałyśmy. Nie byłam pewna, czy jest w domu, bo ostatnio poznała jakiegoś faceta i byli w sobie strasznie zakochani. Mocno im kibicowałam, bo przy nim, James była naprawdę szczęśliwa. Westchnęłam, gdy zastałam zamknięte drzwi. Bardzo jej teraz potrzebowałam, aby porozmawiać o całym zajściu z panem Bieberem. Zniosłam laptopa ze swojego pokoju do kuchni, otworzyłam pudełko z jedzeniem i zaczęłam szukać jakichkolwiek informacji na temat tego faceta. Nazywał się Justin Bieber, miał 26 lat, do tej pory się nie ożenił. Był drugi na liście Forbesa. Mieszkał w penthousie przy piątej alei, czyli nawet daleko ode mnie. Może dlatego nigdy nie spotkaliśmy się w mieście. Trzy czwartek jabłka należało do niego. No pięknie. Nawet firma, w której pracuję. Prawdopodobnie stracę pracę.

*

Około godziny 19 usłyszałam dzwonek do drzwi. Zrobiłam sobie typowo babski wieczór. Związałam włosy w luźnego koka, a na sobie miałam tylko bieliznę i szlafroczek, który zakrywał mi trochę więcej, niż pośladki. Ucieszyłam się, bo nie mógł być to nikt inny, niż Jamie. Zdarzało się jej często zapominać kluczy, co tym razem by mnie w ogóle nie zdziwiło. Z kieliszkiem z szampanem pobiegłam, aby otworzyć. Wmurowało mnie, gdy ujrzałam za nimi Justina. Przymknęłam powieki, aby sobie wszystko uzmysłowić. Stał tam. Ten piękny mężczyzna. Miał na sobie spodnie od garnituru, białą koszulę, kamizelkę, a marynarkę przewiesił sobie przez ramię.
- Skoro nie chciałaś przyjść na obiad, obiad przyszedł do ciebie. Mogę wejść? - uśmiechnął się szarmancko, a moje serce zmiękło. Otworzyłam nieco szerzej drzwi, a szatyn wszedł do środka. Za nim pojawiło się kilka osób, trzymający przeróżne dania. Wszystko zostało ustawione na stole w salonie. Później zostałam tylko ja i on. - Chyba robimy postępy. Pozwoliłaś mi tu wejść.
- Nie chciałam robić scen. - westchnęłam bezgłośnie, odstawiając kieliszek. Czułam się dosyć niekomfortowo w tym kusym szlafroku, który pokazywał zbyt wiele.
- Musiałem cię zobaczyć. Nie wytrzymałbym do następnego razu. 
- Nie mów tak. - skarciłam go. Ale nie powiem, bardzo mi to schlebiało. Nie wiem, czym zasłużyłam na zainteresowanie ze strony tak ważnej osoby.
- Ale to prawda, Nat. Nie mogę przestać o tobie myśleć. - wyszeptał, zbliżając się do mnie pewnym, aczkolwiek spokojnym krokiem. Poluźnił krawat, a jego ręce spoczęły na moim ciele. Czułam się w jego ramionach taka bezpieczna. Jednak musiałam zachować zdrowy umysł. To jedyne, co mogło mi pomóc. Czym prędzej, ujęłam jego dłonie i odepchnęłam delikatnie.
- Przestań, proszę. Czego nie rozumiesz w słowie 'nie'? - spytałam, mocniej zaciskając poły szlafroka.
- A co tu jest do rozumienia? Kobiety mówią nie, ale zaraz myślą inaczej. - oznajmił, przeszywając mnie wzrokiem. Boże, co on tu robi? Skuliłam się w sobie. Gdzie jest moja pewność siebie?
- Chcę, abyś wyszedł, Justin.
- Na pewno? - szepnął, nachylając się nade mną. Nerwowo przytaknęłam. Nie mogłam wydusić z siebie, ani jednego słowa. Jego zapach zawładnął moim bezbronnym ciałem i umysłem. Justin przejechał opuszkiem palca po mojej żuchwie, aż do kącika ust, gdzie złożył drobny pocałunek. - Do zobaczenia.
Nie wiem, kiedy wyszedł. Nie słyszałam. Moje serce łomotało zbyt głośno. Byłam rozemocjonowana. Jeszcze długo stałam w tym samym miejscu, wspominając jego zapach, dotyk, smak.

***
Zaczynam od nowa opowiadanie o tej tematyce. Wcześniej zrezygnowałam, bo komuś coś się nie spodobało. Teraz mam to gdzieś. To moja historia. I co z tego, że występuje w niej bogaty biznesmen? Czy zaraz muszę nawiązywać do Greya, Crossa? Nie. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Z niecierpliwością czekam na Wasze opinie.

Bohaterowie.


 Natalie Willis, 21 lat


 Justin Bieber, 26 lat