czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział szósty. + nominacja.

Dzień powrotu do Nowego Jorku i wszystkich innych spraw z nim związanych, nastał zbyt szybko. Jamie strasznie się cieszyła, bo Jake miał po nas przyjechać. Na początku się na to nie zgadzałam, bo bałam się, że Justin coś wywęszy i również się tam pojawi. Ale na moje szczęście, był tylko Jake.
- A co to za dwie śliczności do mnie przyleciały. - mruknął, przytulając nas obie na powitanie. - Nieźle się opaliłyście. A ty, koleżanko, byłaś w gazecie, jak tańczysz na barze. W necie było milion filmików, jak kręcisz się na rurze. Justin omal nie padł z zazdrości. Czeka na ciebie na parkingu.
- Obiecałeś, że go nie będzie. - burknęłam, stając w miejscu.
- Ten kretyn przyjechał za mną, nawet nie wiem kiedy. Odchodził od zmysłów, jak się okazało, że zmieniłaś numer. Próbował cię namierzyć, ale chyba byłaś mądrzejsza, niż on. Zachował się, jak skończony frajer. I ja i matka przez te półtora tygodnia mieliśmy go dosyć.
- Okej, wyjdę, a jeśli mnie zaczepi, postaram się nie reagować, albo powiem mu, że nie mam ochoty na dyskusje z nim. - powiedziałam, ciągnąc swoją torbę. Tak naprawdę, Jamie i Jake mogli za mną biec. Justin wcale nie był na parkingu. Postawił swój sportowy wóz niemalże na chodniku, przy samym wejściu do budynku. Opierał się o maskę samochodu, nonszalancko trzymając dłonie w kieszeniach garnituru. Nim się obejrzałam, doskoczył do mnie i przyciągnął do siebie, głośno żegnając moich przyjaciół. W trybie natychmiastowym odepchnęłam go od siebie. - Nigdy więcej nie waż się mnie dotykać. Nie chce mieć z tobą nic wspólnego, zrozumiałeś?
- Nie kochałem się z nią, rozumiesz, Natalie? Reporter akurat trafił na taki moment. Sam nie wiem, kiedy zasnąłem. Ona rozebrała mnie nad ranem i całowała. Odtrąciłem ją dla ciebie. Gdy wychodziłem, rzuciła się za mną, zaczęła się przytulać i tak dalej.
- To i tak niczego nie zmienia. Postanowiłam, że to koniec, Justin. Nie ma dla nas przyszłości.
- Natie, umierałem ze strachu o ciebie. Nie wiedziałem, co się z tobą dzieje. Na dodatek te zdjęcia, które ciągle były w gazetach, ci faceci. Nie mogłem się z tobą skontaktować, nie mogłem cię namierzyć, nic. A teraz jesteś tu, próbuję wszystko naprawić, a ty mnie odrzucasz.
- Justin, zostaw mnie w spokoju. To wszystko, to zbyt wiele dla mnie. Nie jestem przyjąć tego pakietu, który jest do ciebie dołączony. Żegnaj. - mruknęłam, po czym złożyłam mały pocałunek na jego czole. Ujęłam rączkę bagażu i ruszyłam w kierunku swojego domu.
- Nie dam ci odejść, Nat. Poczekam, aż odetchniesz. - oznajmił i wsiadł do auta, mocno trzaskając drzwiami.

*

Gdy następnego dnia przyszłam do pracy, wszyscy byli zachwyceni moją opalenizną. Twierdzili, że wyglądam, jak nowo narodzona. Gdyby nie sytuacja z Justinem, tak też bym się czuła, ale cóż. Westchnęłam cicho, siadając za swoim biurkiem. Nie wiedziałam, czy mam dziś jakieś sesje. Na pewno będę musiała przerobić kilka zdjęć, na co oczywiście chętnie bym przystała. Chwilę później do mojego gabinetu weszła przełożona, z plikiem kartek w dłoni.
- Góra zadecydowała, że masz odejść, Natalie. Przy okazji, to koperta od szefa. - mruknęła, podając mi wypowiedzenie, oraz dużą, ciężką kopertę.
- Dlaczego mnie zwalniają? Co zrobiłam źle? - spytałam, opierając twarz na dłoniach. Byłam załamana. To wszystko, to na pewno sprawka Justina. Mści się na mnie za to, że go zostawiłam. Margaret wzruszyła lekko ramionami, a następnie opuściła pomieszczenie. Powoli otworzyłam kopertę. Były w niej trzy klucze i na małym kawałku drewna, ktoś wyrył napis.

Pierwszy klucz jest od mojego domu, drugi od twojego nowego studia, a trzeci od serca. Cały jestem twój.
J.

Delikatnie przycisnęłam do siebie drewienko, oddychając powoli. Zaskoczył mnie ten romantyczny gest z jego strony. Kluczyk do jego serca był złoty. Miał długą lufę i kończył się niewielkim sercem, na którym wygrawerowana była data naszego pierwszego spotkania. Miałam ochotę mocno go teraz uściskać, ale nie mogłam tego zrobić. Postanowiłam, że gdy już się uporam z rzeczami w biurze, pojadę do niego i oddam to wszystko. Zakończyłam naszą przygodę, więc nie mogę mieć kluczy od jego domu i tak dalej.

*

Drzwi od penthouse'a Justina otworzyłam sama. Nie uprzedzałam go, że przyjadę. W ten sposób mogłam go zaskoczyć. Może teraz był z Samantą? Jednak on siedział w ciszy w salonie i pisał coś na swoim laptopie. Wyglądał strasznie. Chyba był trochę podłamany. Jego twarz okalał drobny zarost, którego wcześniej musiałam nie zauważyć. Miał na sobie nisko opuszczone spodnie od garnituru, a koszulę wyjął na wierzch i rozpiął do połowy, więc nie wyglądał zbyt elegancko. Musiał być zdruzgotany. Po raz pierwszy czułam się w ten sposób. Położyłam klucze na stoliku i ponownie wróciłam na swoje miejsce, splatając obie dłonie.
- Przyszłam ci je oddać. Nie chcę niczego od ciebie, Justin. - wymamrotałam, wzdychając bezgłośnie. Mężczyzna przeczesał palcami swoje włosy i mruknął chrapliwie. Chyba trochę go tym zezłościłam.
- Mogę zabrać klucz od mojego mieszkania, ale reszta należy do ciebie. To studio nie jest mi potrzebne, a ten ostatni klucz, to prawda. Chcę, abyś go zatrzymała na pamiątkę, Natalie.
- Chyba nie jestem w stanie przyjąć tak drogiego prezentu. - odparłam.
- Wybudowano je dla ciebie i tak ma pozostać, Nat. W sobotę masz w nim coś na podobieństwo parapetówki. 
Skinęłam głową. Musiałam, jak najszybciej stamtąd wyjść. Bycie z Justinem tak blisko sprawiało, że mój mózg przestawał normalnie funkcjonować. Doprowadzał mnie do szaleństwa. Odwróciłam się i zaczęłam pospiesznie wychodzić.
- Natalie. - powiedział cicho szatyn, więc odwróciłam się do niego przodem. - Chciałem ci powiedzieć, że zerwałem wszelki kontakt z Sam. Wiem, że od razu do mnie nie wrócisz, ale to jedyne, na czym mi w tej chwili zależy.
Słysząc to, uśmiechnęłam się subtelnie. Rzuciłam torebkę na ziemię i podbiegłam do szatyna, tym samym wskakując prosto w jego ramiona.
- Och, kotku. - szepnął, mocno mnie przytulając. Podniósł moje ciało do góry i musnął moje wargi. - Tak za tobą tęskniłem.
- Ja za tobą też. - odszepnęłam, wtulając twarz w zagłębienie jego szyi. 
- Naprawdę nic z nią wtedy nie robiłem. Sam twierdziła, że ktoś chce się do niej wkraść. Gdy jej powiedziałem, że muszę do ciebie wrócić, ona się wkurzyła. Trochę za dużo wypiliśmy, więc zostałem u niej do rana. Obudziłem się, a ona akurat zaczęła mnie rozbierać, stąd ta szminka na moim ciele. - oznajmił, patrząc mi prosto w oczy. - Musisz wiedzieć, że pragnę tylko i wyłącznie ciebie, Natalie. Nie odchodź już nigdy więcej ode mnie.


****
Dzięki za nominację: http://carter-evans.blogspot.com/

PYTANIA:

1. Jak zaczęła się twoja historia z pisaniem?
- Czytam dużo książek, więc pomyślałam, że sama coś mogę napisać. Czytałam kiedyś również różne blogi i pomyślałam, że spróbuję.
2. Gdzie szukasz inspiracji?
- Nigdzie. Czasem oglądam jakiś film i mnie natchnie, czasem kogoś zobaczę, jak po prostu z kimś rozmawia i to mi dużo daje.
3. W jakim wieku jesteś?
- Mam 18 lat.
4. Co daje ci satysfakcję?
- Jak osiągam coś, o co się staram.
5. Jakiego typu książki czytasz, lubisz?
- O narkotykach i romantyczne.
6. Jaki film/książka zmusiła cię do myślenia, zainspirowała i czy tworzysz na jej podstawie swoje opowiadanie?
- Zainspirował mnie dotyk Crossa, Grey i tak dalej. Może jest tam jakieś podobieństwo. A do myślenia zmusiła mnie książka Milion małych kawałków.
7. Ulubiony film?
- Nie ma.
8. Gdy miałaś chwilę słabości, to czy planowałaś na zawsze skończyć z pisaniem?
- Tak i to chyba moje ostatnie opowiadanie.
9. Jakie plany wiążesz na przyszłość i czy dotyczą one pisania?
- Chcę zostać psychologiem. Nie, ludzie by mnie wyśmiali, gdybym napisała jakąś książkę.
10. Jesteś szczęśliwa?
- Sama nie wiem.
11. Kto jest twoim idolem ?
- Nie mam.

NIKOGO NIE NOMINUJĘ, BO NIE CZYTAM ŻADNYCH BLOGÓW. DZIĘKI ZA KOMENTARZE, LUDZIE!!! PA.

wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział piąty.

Powoli otworzyłam drzwi, za którymi stał już Justin. Uśmiechnął się leniwie i wtargnął do środka, nie pytając nawet o pozwolenie. Nie podał konkretnego powodu, dla którego się tu znalazł. Nachylił się, pocałował mnie i pociągnął na górę, posyłając nienawistne spojrzenie swojemu bratu. Jęknęłam w myślach, idąc za nim. Gdy znaleźliśmy się w moim pokoju, usiadłam na łóżku. Dopiero teraz zauważyłam, że szatyn ma ze sobą małą torbę, którą zazwyczaj nosi się na siłownię. Zamknął drzwi na klucz i wgramolił się na łóżko. Pech chciał, że na łóżku stał laptop, którego nie wyłączyłam. Zostawiłam otworzoną stronę, na której bukowałam bilety, stronę, na której były zdjęcia Justina z jakąś lafiryndą, artykuł odnoszący się do Chanel i coś o mnie i o nim. Po wyrazie jego twarzy zrozumiałam, że się zezłościł.
- Lecisz do Tajlandii i nic mi nie powiedziałaś? - fuknął urażony, podnosząc się z mojego łóżka. Stanęłam przed nim. Górował nade mną wzrostem. Czułam się teraz, jak małe dziecko. - A na dodatek mnie sprawdzasz. Nie mogłaś zaczekać, aż sam ci coś powiem na temat Chanel i Samanty?
- Potrzebuję odpoczynku. Ty także miałeś prawo mnie sprawdzić. A po twoim zachowaniu wnioskuję, że na pewno to zrobiłeś. Nie wykazałeś zainteresowania tym, co powiedziałam ci w samochodzie, bo już to wiedziałeś. - burknęłam, zakładając ręce na klatce piersiowej. Jak on mógł się tak zachowywać?
- Od czego chcesz odpocząć? Bo gdyby nie ode mnie, powiedziałabyś, że potrzebujesz wakacji i lecimy razem. Uciekasz. A prosiłem, abyś nie wychodziła, bo nabierzesz wątpliwości. - mruknął, zbliżając się do mnie. Wiedziałam, jak to się skończy. Będzie grzeczny, abym ja uwierzyła we wszystko i wróciła z nim do penthouse'u.
- Nie zbliżaj się do mnie. - warknęłam, odpychając go, ale on złapał mocno moje nadgarstki i przyciągnął do siebie, zamykając w szczelnym uścisku.
- Uspokój się, Natalie. - wymamrotał, kołysząc naszymi ciałami. Dopiero teraz zauważyłam, że ma na sobie ciemnoszare dresy i czarną bokserkę, która perfekcyjnie podkreślała jego opaleniznę. Widziałam kilka tatuaży i jego potwornie szerokie ramiona. Byłam zauroczona jego wyglądem. Szatyn ujął dwoma palcami moją brodę i uniósł moją twarz ku górze. Ucałował subtelnie moje wargi, a następnie powiedział. - Nie będziemy się już kłócić, tak? Przestaniesz przede mną uciekać. Jeśli potrzebujesz czasu dla siebie, to dobrze. Nie będę wchodził ci w drogę, ale pozwól, że jutro odwiozę cię na lotnisko. Będziesz do mnie dzwonić i nie pozwolisz się tam nikomu podrywać. Do tego czasu studio będzie skończone.
- Mam rzucić swoją dotychczasową pracę? - spytałam, splatając ręce na jego karku. Justin przesunął swoje dłonie na moje biodra i gdy się odchylałam, mocno mnie trzymał, abym nie upadła.
- Byłoby najlepiej. - odparł, uśmiechając się. Potarł czubkiem nosa o mój nos, po czym dodał. - Mam pomysł. Wrócisz z Tajlandii i polecimy gdzieś razem, na kilka dni.
Tak naprawdę nie chcę nigdzie lecieć bez niego. To będzie straszne. Chociaż go wcale nie znam, przywiązuję się z każdym dniem coraz bardziej do niego.
- Pomyślimy o tym później. Muszę zacząć się pakować. - wymruczałam. Justin musnął moją szyję i pokiwał głową.
- Ja w tym czasie odpiszę na kilka mejli. - powiedział i usiadł na moim łóżku. Zdjął koszulkę, przez co prawie umarłam, a później wyjął z torby laptopa i zaczął skupiać się na swojej pracy. - Mogę zrobić sobie kawę?
- Zaraz ci przyniosę. - uśmiechnęłam się, wybiegając z pokoju. Justin był najprzystojniejszym facetem na świecie, a ja nie mogłam tego zaakceptować. Gdy kawa była już gotowa, a ja odpowiedziałam na kilka głupich pytań Jamie i Jake'a i przy okazji ochłonęłam, wróciłam do szatyna. Był całkowicie pochłonięty tym, co robił. Uśmiechnęłam się, zamykając cicho drzwi. Bieber zerknął na mnie, wziął kawę, którą chwilę później odstawił na nocną szafkę, przesunął laptop na bok i pociągnął mnie na swoje kolana.
- Będę za tobą bardzo tęsknił. - szepnął, wsuwając palce pomiędzy moje włosy. Uśmiechnęłam się, przygryzając lekko dolną wargę. - Chcę, żebyś wiedziała, że ostatnio nie mogę się skupić na niczym innym, jak tylko na tobie. Mogę być na tyle zdesperowany, że znajdę cię nawet w Tajlandii, skarbie.
- Nie rób tego, Justin. Przyda nam się chwila rozłąki. Teraz cały czas spędzamy razem. Jeśli nie znajdziesz sobie żadnej innej przez ten czas, będziemy wiedzieli, że to wszystko ma sens.
- Obiecujesz, że będziesz grzeczna? - zapytał, patrząc mi prosto w oczy.
- Postaram się nie rozrabiać. A teraz wracaj do pracy. Na mnie czekają walizki. - powiedziałam, idąc do niewielkiej garderoby. Wrzuciłam kilka par krótkich spodenek, dwa stroje kąpielowe, całą masę koszulek, bieliznę. Gdy byłam w łazience i pakowałam kosmetyki, oraz wszelkie inne potrzebne rzeczy na wyjazd, Justin odebrał telefon. Nerwowo spacerował po pokoju. Niezbyt dokładnie słyszałam jego wypowiedzi. Wyrzucał z siebie strzępki zdań. Na dodatek był wkurzony. Zapięłam kosmetyczkę i chcąc przedostać się ponownie do garderoby, musiałam wejść do pokoju. Bieber nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Dalej prowadził konwersację. Przez chwilę myślałam, że chodzi o jego pracę, ale zdrętwiałam słysząc jego następne zdanie.
- Dobrze, Sam. Zaraz do ciebie przyjadę. - westchnął cicho, po czym się rozłączył. Wszedł tuż za mną do garderoby. Klęczałam teraz nad walizką, plecami do niego. Kimkolwiek była ta kobieta, już jej nie lubiłam. Widziałam na zdjęciach, że klei się do niego. Na dodatek wyglądała, jak suka i była jakieś pięć, może sześć lat starsza od Justina. Wiedziałam, że chce go mieć tylko dla siebie. Tym bardziej, że wyszły moje zdjęcia i Biebera. Może i nie miała pojęcia, kim jestem, ale to, że Justin kogoś ma, wystarczało w zupełności. Justin klęknął obok mnie i ujął moją twarz w dłonie. Mocno pocałował mnie w usta i oznajmił. - Muszę jechać na chwilę do Samanty. Z nią bywa różnie i mogę równie dobrze wrócić w nocy. Nie martw się niczym. Na pewno odwiozę cię na lotnisko, maluszku.
Skinęłam głową i przytuliłam go na pożegnanie.

*

Lot do Tajlandii zajął nam dużo czasu. Bardzo, bardzo dużo. Ale widoki były niesamowite. To wynagrodziło mi nawet, że Justin nie dość, że nie przyjechał, to nie dał znaku życia. Nie odwiózł mnie również na lotnisko. Sam musiała mu zawrócić w głowie, albo po prostu nie byłam dla niego zbytnio ważna. Westchnęłam cicho, ogarniając wzrokiem pokój. Był piękny i ogromny. Być może nawet za duży, jak dla mnie i James. Postawiłam walizkę przy łóżku, które znajdowało się obok okna. Jamie zrobiła obrażoną minę, co skomentowałam wesołym wybuchem śmiechu. W tym samym momencie zawibrował mój telefon. Okazało się, że mam nową wiadomość na skrzynce pocztowej. Ostatnio ustawiłam powiadomienia, dotyczące nowych artykułów Justina. Powoli otworzyłam wiadomość i odnalazłam stronę, dotyczącą spotkania Biebera z Samantą Perkins. Wszędzie huczało, że to ona jest tajemniczą kochanką Justina. Moje małe serce nie mogło tego wytrzymać, a i tak to nie było wszystko. Pod tekstem znajdowało się kilka zdjęć. Na jednym Justin wychodził od Sam, z bokserką przewieszoną przez ramię, spodnie wisiały nisko na jego biodrach, a na klatce piersiowej miał ślady szminki. Na dodatek, ona stała za nim i się przytulała. Nie wierzyłam własnym oczom. Nie przyjechał do mnie, bo pieprzył tą szmatę. U mnie był skreślony.
- Hej, co się stało? - spytała Jamie, siadając obok. Objęła mnie i mocno przytuliła. Wtedy się rozpłakałam. - To przez tego dupka? Co zrobił?
- Obiecał mi, że przyjedzie, ale tego nie zrobił. Miał nas odwieźć na lotnisko, ale wolał uprawiać seks ze swoją przyjaciółeczką. To tak strasznie boli, Jamie. - szepnęłam, cicho łkając. Ona pocieszająco pocierała moje plecy.
- Nie płacz, nie jest tego wart. On i Jake niczym się nie różnią. Chociaż tamten pieprzy mnie i trzyma się tylko tego.
- Dzięki za pocieszenie. - burknęłam, ocierając policzki. Jamie zaśmiała się uroczo.
- Bierz się w garść. Jesteśmy w niebie. Szykuj się i uderzamy na imprezę.
- Jeśli znowu będziemy cholernie pijane i trafimy na okładkę jakiegoś brukowca, to moja matka nas pozabija. - jęknęłam, uśmiechając się lekko. Jamie była osobą, która jako jedyna w magiczny sposób poprawiała mi humor.
- Oj, kiciu. Sama przyznasz, że dobrze się wtedy bawiłyśmy, prawda? Prawda. A teraz bierz prysznic i wskakuj w jakąś odlotową kieckę. - blondynka ochoczo klasnęła w dłonie.
- Sugerujesz, że śmierdzę?
- Odrobinę. Możesz tym odstraszyć potencjalnych kolesi. - mrugnęła do mnie, a gdy wstałam, klepnęła mnie w tyłek i popchnęła w kierunku łazienki. Zdecydowałam się wyłączyć telefon na cały pobyt tutaj, aby się nie denerwować. Przed tym, pozwoliłam wysłać Jamie smsa do Justina. Pisała oczywiście, jako ona. Kazała mu się odwalić, a dokładniej, spierdalać. Niby on nie obiecywał mi wielkiej miłości, ale to nie ja biegałam za nim, a on za mną i to nie ja jemu kazałam być grzeczna, tylko on mi. Później przełamałam kartę i wyrzuciłam ją do śmieci. A telefon zamierzałam oddać pierwszej lepszej napotkanej tu osobie. Nie chciałam, żeby Justin próbował mnie namierzyć.
- Zanim gdziekolwiek pójdziemy, musimy znaleźć sklep z telefonami. Potrzebuję nowego.
Jamie kiwnęła głową i poszła wziąć prysznic. W tym czasie upięłam włosy w kok, wsunęłam na swoje ciało czarną sukienkę w kwiaty, która od pasa w dół była mocno rozkloszowana, a do tego dobrałam czerwone koturny. Zdecydowałam się również na czarną ramoneskę, gdyby później zrobiło się chłodniej.

*

Nie miałam pojęcia, która była godzina. Przed pójściem do klubu, kupiłam nowego iPhone'a i schowałam go głęboko w torebce, aby przypadkiem nie zgubić. Nie płaciłam nigdzie swoją kartą kredytową, bo przez to Justin również mógł mnie namierzyć. On nie był normalną osobą, a ja chciałam się od niego uwolnić. Tak pijana, jak w tej chwili, nie byłam nawet wtedy, gdy trafiłyśmy z Jamie na okładkę jakiejś gazety. Przez dłuższy czas tańczyłam na barze, a wokół mnie pojawiali się coraz to nowsi faceci. Co jakiś czas, ktoś błyskał mi fleszem po oczach, ale nie zwracałam na to uwagi. Chciałam się dobrze bawić i zapomnieć o wyczynie Justina.

piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział czwarty.

Długo stałam jeszcze tak wtulona w Justina. Marcus podniósł się, otarł krew z twarzy i chwiejnym krokiem wyszedł z siłowni.
- Wróć ze mną do domu, maleńka. Tam możemy ćwiczyć, ile tylko zechcesz. - mruknął, obejmując moją twarz dłońmi. Jego palce wślizgnęły się między moje włosy. - Tam będziesz bezpieczna.
- Dobrze. - odparłam, wtulając się w niego. - Nadal nie mogę uwierzyć, że dostałam kogoś takiego, jak ty. To jest nierealne.
- Czego nie możesz zrozumieć, Natalie? Co jest takiego, co nas poróżnia? Wiem, że nie chcesz moich pieniędzy, bo masz własne. Pracujesz tak samo, jak ja. Niewiele wiemy o sobie, ale to się zmieni w najbliższym czasie.
- Jesteś pieprzonym ideałem, Justin. Widzę, jak patrzą na ciebie kobiety, które cię otaczają. To jest nierealne. Spójrz tylko na mnie.
- Patrzę i wiesz, co widzę? Młodą, piękną kobietę, z wieloma możliwościami. Jesteś tak cudowna, tak inteligentna, śliczna, że nie wyobrażam sobie, by mogło zabraknąć cię w moim życiu. Czuję, że to mi się nigdy nie znudzi. Chcę i muszę cię chronić przed wszystkim. Pragnę cię, Natalie.
Westchnęłam, uśmiechając się. Uwielbiałam, gdy do mnie mówił. Koncentrowałam się na wszystkim, co było z nim związane. Gdy znaleźliśmy się już w samochodzie Justina, postanowiłam się odezwać.
- Możesz powiedzieć mi coś o sobie? - zerknęłam na niego, zapinając pas bezpieczeństwa. Justin odpalił silnik samochodu i nerwowo zacisnął dłonie na kierownicy.
 - To zależy, co chcesz wiedzieć. - mruknął osowiale, wycofując samochód z parkingu. Nigdy wcześniej nie widziałam, jak prowadzi. Wyglądał tak seksownie, gdy skupiał się na drodze.
- Na przykład skąd pochodzisz, jak to się stało, że tak wiele osiągnąłeś, co lubisz najbardziej.
- Jestem z Nowego Jorku. Moi rodzice mieszkają na Manhattanie, niedaleko ciebie. Studiowałem prawo, ale to kompletnie nie moja bajka i zrezygnowałem na drugim roku. Mój ojciec był wściekły i zawiedziony. Dostałem dwie firmy od niego na próbę. Gdybym się nie sprawdził, musiałbym wrócić z powrotem na Harvard. Zarobione pieniądze zaoszczędziłem, zacząłem kupować nowe firmy, poszerzać horyzonty. To tyle, jeśli chodzi o moją pracę. Lubię sztukę i kino. I lubię też spędzać czas z tobą. - uśmiechnął się, po czym ujął swoją dłonią moją.
- Przez kilka pierwszych lat, gdy moja matka zaczynała dopiero swoją karierę, mieszkałam z ojcem w Karolinie Północnej. Potem ona sobie o mnie przypomniała i zabrała mnie do Nowego Jorku. Poznałam Eliota i Jamie. Zaczęłam studiować fotografię, a potem wylądowałam w Elle.
- Lubię twoją mamę. Jest świetnym kompanem. Kiedyś pracowaliśmy przy wspólnej kampanii. Próbowała mnie przekonać do spotkania z tobą, ale odmawiałem. Teraz bardzo tego żałuję.
Moja matka chciała, żebym spotykała się z Justinem? Moje policzki oblał delikatny rumieniec, na co Justin wesoło się zaśmiał.
- Miałem wtedy kogoś. Chanel popełniła samobójstwo, była w drugim miesiącu ciąży. Nie wiedziałem o tym. Nikt nie wie, dlaczego odeszła. - westchnął. Jego nerwowe zachowanie sprawiało, że nie wierzyłam do końca w to, co mówi. Chanel zabiła się, bo miała powód, który szatyn świetnie znał, ale nie chciał mi o tym mówić.
- Przykro mi z jej powodu.
- Mnie nie. Z pewnością i tak byśmy się rozstali. To nie była ta odpowiednia. - wzruszył beznamiętnie ramionami. Odniosłam wrażenie, że w ten sposób chce uciąć ten niewygodny temat. Będę musiała poprosić mojego dawnego przyjaciela Harrego, aby trochę powęszył. Jeśli Justin mnie nie poinformuje, sama się dowiem. - Zostaniesz dziś u mnie na noc? Bardzo bym tego chciał.
- Nie wiem, czy jest to najlepszy pomysł. Wtedy opuszczę kolejny dzień pracy. Poza tym, Jamie mnie teraz potrzebuję. Zjem z tobą kolację i wrócę do siebie.
- Przełożę telekonferencję i odwiozę cię do domu. Dałem wolne swojemu szoferowi, aby nigdzie się tu nie kręcił i nam nie przeszkadzał. - Bieber cmoknął mnie w skroń i pociągnął w kierunku windy. To był zły pomysł. Chciałam mu powiedzieć, że dostanę się sama do domu, ale on przycisnął mnie do ściany, wsunął dłonie pod moje uda i natarł swoim kroczem na moje. Winda cicho zapiszczała i się zatrzymała. Byliśmy dopiero pomiędzy 8, a 9 piętrem. Czy to możliwe, aby w tak drogim budynku, coś się zepsuło?
- Zatrzymałem ją. - wymruczał szatyn, jakby wyczuł, że się nad tym zastanawiam. Objęłam dłońmi jego szyję i mocniej oplotłam nogami jego biodra. Miał na sobie ten sam garnitur, który ubrał, gdy wychodziłam wcześniej od niego z domu. Spodnie delikatnie osunęły się w dół, ukazując bieliznę od Calvina Kleina. Uśmiechnęłam się, rozpinając powoli jego koszulę. Bieber łapczywie muskał moje usta.

*

Justin dosyć długo upierał się przy tym, że mam zostać u niego. Twierdził, że mogę nabrać wątpliwości, co do naszej znajomości. I tu się nie mylił. Tuż po opuszczeniu jego eleganckiego penthouse'a, zaczęłam się zastanawiać, jak mogę dopuszczać do tego wszystkiego. Justin chce ode mnie seksu. Przynajmniej tak mi się wydawało. Bo albo uprawialiśmy seks, albo przed nim uciekałam. Nie robiliśmy nic innego. Gdy dotarłam do mieszkania, którego dzieliłam z Jamie, postanowiłam wziąć sobie urlop. Potrzebowałam teraz odpoczynku. Wtargnęłam do pokoju James, aby oznajmić jej, że wyjeżdżamy na wakacje. Zastałam ją z Jakem. Kochali się. Po cichu wycofałam się z pomieszczenia i poszłam do siebie. Wyjęłam telefon z torby i położyłam go na szafce nocnej. Justin dzwonił do mnie dwukrotnie. Przecież miałam go poinformować o tym, że wróciłam do domu. Napisałam mu tylko smsa. Gdybym zadzwoniła, wyczułby, że coś nie gra i od razu tu przyjechał. Więc powiedziałam, że jestem już w domu, jestem cała i idę spać. Życzył mi dobrej nocy, ale już nie odpowiedziałam. Idąc do łazienki, zabrałam ze sobą laptop. I ja i Jamie potrzebowałyśmy miejsca, w którym mogłybyśmy leżeć nad basenem i się wygrzewać. Do tego miałam nadzieję, na ciekawe zakątki, które utkną mi w pamięci na dłużej. Zarezerwowałam nam bilety do Tajlandii. Byłam kilka razy w Azji razem z moją matką, która ciągle podróżowała po świecie. Tam spokojnie mogłam pomyśleć nad tym, czego chcę i jak dalej będzie wyglądało to, co jest między mną, a Bieberem. Samolot miałyśmy jutro o 19:06. W google wpisałam 'Justin Bieber' i włączałam wszystkie artykuły, które się wyświetliły, po kolei. W jednym było moje zdjęcie moje i Justina, jak wychodziliśmy z siłowni. Miałam bluzę szatyna na sobie, a duży kaptur opadał mi na twarz. Byłam pochylona. Na innym, Justin wynosił mnie z klubu. Byłam okryta jego kurtką, więc również nikt nie mógł wiedzieć, że tam na tym zdjęciu jestem ja. Autor tego tekstu zastanawiał się nad tym, kim jestem. Wiązał Justina z jakąś kobietą, której nie znałam, ale byli na wspólnym zdjęciu. W internecie znalazłam jeszcze kilka innych ich wspólnych zdjęć. Musieli dobrze się znać, ponieważ było kilka fotek, gdy się przytulają, całują w policzek i tym podobne. Dokopałam się też do artykułów na temat Chanel. Była piękna. Miała włosy w odcieniu ciemnego blondu, była wysoka, szczupła i mogła się szczycić nienagannymi kształtami. Justin na każdym zdjęciu patrzył na nią z miłością. Były również zdjęcia pobitej Chanel. Czy to możliwe, żeby Justin jej to zrobił? Jakiś potwór zrobił zdjęcie Chanel, gdy leżała na chodniku. Musiała wyskoczyć z okna. Było to miejsca przy budynku, w którym mieszkał Justin. Wzdrygnęłam się. Uznałam, że na dziś wystarczy mi wieści ze świata Justina. Wyszłam z nieco chłodnej już wody i owinęłam swoje ciało ręcznikiem. Ubrałam na siebie długi t-shirt i stringi, a następnie zeszłam na dół. W kuchni Jamie i Jake pili kawę.
- Lecimy jutro do Tajlandii. - oznajmiłam, nalewając sobie cieczy do kubka. Jamie niemalże się zachłysnęła. 
- Super. Mogłaś mi o tym powiedzieć jutro rano.
- Dopiero zarezerwowałam bilety. Jeśli nie chcesz, zaproszę Eliota. - mruknęłam, siadając na barowym krześle, na przeciwko Jake'a.
- Jasne, że lecę z tobą. Tylko się wygłupiam. - puściła mi oczko, po czym zachichotała wesoło. Cała James.
- Justin powiedział dziś matce, że jutro będziesz z nim na przyjęciu ogrodowym.
- Nie wspominał mi nic o tym. A zresztą, muszę trochę odpocząć. To wszystko za szybko się dzieje.
- Jego była wyskoczyła z okna, bo nie mogła znieść jego nadopiekuńczości i zaborczości. Ty wylatujesz z kraju. Justin musi być fatalnym facetem.
- Lubię go, ale to jest za wiele, jak dla mnie. On jest zbyt perfekcyjny. 
- Słyszałem, że buduje dla ciebie studio fotograficzne. - rzucił Jake z ironicznym uśmieszkiem. Mentalnie uderzyłam się w czoło. 
- Koleś, którego znasz dwa, trzy dni, buduje dla ciebie studio, a ty uciekasz?
- Lepiej sprawdź, czy do ciebie nie dzwonił. Nie odbierzesz telefonu w ciągu dziesięciu minut, a on tu zaraz będzie.
- Powiedziałam mu, że idę spać. Chyba nie zachce mu się nocnych odwiedzin.
- Ten frajer właśnie parkuje samochód na podjeździe. - zaśmiał się Jake, spokojnie upijając łyk kawy. Nerwowo potarłam swoje dłonie, wstałam z krzesła i podeszłam do drzwi.

***
I jak? Znowu dziękuję za tak dużą liczbę komentarzy. Mam nadzieję, że teraz znowu przybędzie czytelników i każdy zostawi coś po sobie. To od Was zależy, kiedy dodam nowy rozdział. Im więcej komentarzy, tym szybciej będzie nowy. Miłego dnia.

wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział trzeci.

- Powinnaś wrócić do domu. Rano musisz wstać do pracy. - powiedział Justin, trzymając mnie blisko siebie. Siedzieliśmy na malutkim fotelu, ściśnięci. Nadal byliśmy w klubie. Od tamtych ludzi, oddzielała nas tylko ściana, a czułam się tak, jakbym była z Justinem w innym świecie. - Nie chcę, abyś była zmęczona przeze mnie.
- Chyba masz rację. Jest pierwsza w nocy, a ja muszę wstać o siódmej.
- Odwiozę cię. - wymruczał, okrywając moje ciało swoją skórzaną kurtką. Chciałabym go zobaczyć w niej, na motorze. Justin wziął mnie na ręce. Moja głowa mimowolnie opadła na jego klatkę piersiową. Szatyn cicho się zaśmiał i ucałował czubek mojej głowy. Sama nie wiem, kiedy odleciałam.

*

Obudziłam się w nadzwyczaj miękkim łóżku. W pomieszczeniu pachnącym świeżymi kwiatami, w pomieszaniu z drewnem, wtulona w górę mięśni. Leniwie otworzyłam oczy. Przy moim boku leżał Justin. Wpatrywał się we mnie, tym swoim przeszywającym na wylot wzrokiem. 
- Dzień dobry. Masz dziś wolne. - oznajmił. Uśmiechnął się do mnie, a następnie złożył słodki pocałunek na moich ustach. Co się zmieniło od wczorajszego wieczora? Dlaczego to było takie nagłe, spontaniczne? 
- Pewnie sam mi je przyznałeś, a w ramach podziękowania, powinnam spędzić z tobą ten dzień.
- Dokładnie tak, panno Willis. - Justin przekręcił się na plecy, po czym wciągnął mnie na swoje ciało. - Chciałbym ci o czymś powiedzieć. Ale obawiam się, że możesz się zdenerwować.
- Nie wiem, co musiałbyś zrobić, abym się na ciebie wkurzyła. Myślę, że moje nastawienie się zmieniło.
- Kazałem swoim ludziom zbudować dla ciebie studio. - powiedział, patrząc mi w oczy. Normalnie bardzo ucieszyłabym się na tę wieść. Przecież to coś wspaniałego.
- Justin, nie robi się takich prezentów ludziom, których się w zasadzie nie zna.
- Ale chcę cię poznać, Natalie. Chcę mieć cię blisko siebie, spełniać twoje marzenia, zachcianki. 
Zamrugałam kilkakrotnie powiekami, słuchając go uważnie. Usiadłam na jego biodrach, pochyliłam się nieco do przodu i wpiłam się mocno w jego usta.
- Dziękuję. Nie jestem zła. To najsłodszy i najdroższy prezent, jaki mogłam kiedykolwiek otrzymać. Będziesz pierwszą osobą, której pstryknę zdjęcia. - powiedziałam, trącając czubkiem swojego nosa, jego nos. - Chciałabym się wykąpać.
Bieber bez słowa wsunął dłonie pod moje pośladki i wstał. Nie rozumiałam tego. Przecież sama mogłam iść do łazienki. Wystarczy, że wskazałby mi, gdzie ona jest. Bez skrępowania, zaczął zdejmować z siebie ubrania.
- Dlaczego się nie rozbierasz? Mieliśmy wziąć prysznic.
- Razem? - spytałam, patrząc na jego idealne ciało. Przełknęłam dosyć głośno ślinę. Denerwowałam się. Miałam wiele kompleksów. Justin zbliżył się do mnie, wsunął dłonie w moje włosy i cicho jęknął.
- Razem, maleńka. Nie wstydź się. - złożył mały pocałunek na moim czole. Zaczął powoli zsuwać ze mnie ubrania. Miałam na sobie bieliznę, koszulkę i spodenki Justina. Chwilę później byłam naga. Bieber palcami przejechał po moim ramieniu, przez obojczyk, aż do piersi. Zadrżałam, gdy delikatnie potarł mój sutek. - Jesteś taka piękna. Pozwól mi.
Nie wiem nawet dlaczego, pokiwałam głową. Szatyn uśmiechnął się zwycięsko i wpił się mocno w moje wargi. Posadził mnie na szafce, odgarniając wszystkie rzeczy, które tam stały, na bok. Owinęłam swoim językiem jego, a następnie zaczęłam go mocno ssać. Bieber jęknął głośno i chrapliwie. Jego klatka unosiła się szybko i nierównomiernie. Wsunął głowę między moją szyję, a ramię i całował mnie tam. Wplotłam palce w jego włosy, rozkoszując się aksamitem, jaki trzymałam w dłoniach. Justin pieścił dłońmi moje piersi. Odrzuciłam głowę do tyłu, cicho pomrukując. Swoimi ustami oplótł sutek i zaczął go powoli ssać, doprowadzając mnie tym do szaleństwa. Pozytywnego.  Mężczyzna przejechał lekko po mojej wilgotnej kobiecości i oblizał swoje palce.
- Jesteś przepyszna. - szepnął, wsuwając we mnie jeden palec. Instynktownie zacisnęłam się na nim. Justin powrócił do moich ust. Tak zaczynał się najlepszy dzień mojego życia.

*

- Gdzie ty jesteś? Wczoraj zniknęłaś. Myślałam, że zwariuję ze strachu. - Jamie wrzasnęła tak głośno, że niestety była zmuszona odsunąć telefon od ucha. Miałam teraz chwilę dla siebie, ponieważ Justin musiał przeprowadzić jakąś telekonferencję. Dmuchnęłam na paznokcie, które dopiero co wypiłowałam i uśmiechnęłam się na wspomnienie naszego porannego seksu. Przygryzłam mocno wargę, by doprowadzić się do normalnego stanu. Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko działo się naprawdę. - Nat, mówię do ciebie.
- Przepraszam, przepraszam. Spotkałam wczoraj Justina i zostałam u niego na noc. Wrócę wieczorem do domu.
- Chcę gdzieś z tobą wyskoczyć. Muszę ci powiedzieć coś ważnego. Zakupy, czy siłownia?
- Siłownia, jutro zakupy. - powiedziałam. - Ale muszę wrócić do domu, aby się trochę ogarnąć. Tu mam tylko sukienkę z wczoraj. Biorę taksówkę i już jadę.
Chciałam pójść do biura Justina, ale słyszałam, jak prowadzi z kimś ważną rozmowę. Rozprawiali coś na temat głodu na świecie, udziału w akcjach charytatywnych i tak dalej. Napisałam na kartce, którą znalazłam w szufladzie, że muszę już iść, zadzwonię jutro. Zbiegłam szybko po schodach, rezygnując z windy. James mnie teraz potrzebowała, a gdyby Justin wyszedł i zobaczył, że uciekłam, zatrzymałby tą cholerną puszkę. Musiałam to wszystko przemyśleć. Złapałam pierwszą nadjeżdżającą taksówkę i wróciłam do mieszkania, które dzieliłam z Jamie. Brunetka miała grobową minę.
- Co się stało? - zapytałam, kładąc dłonie na jej ramionach. Była ode mnie o wiele wyższa i może bardziej kobieca. Miała piękne kształty i nie było faceta, który by się za nią nie obejrzał.
- Jestem w ciąży z Jeffem. A on ze mną zerwał, gdy się dowiedział, że spałam z Jakem.
- Boże, Jamie. - próbowałam zacząć racjonalnie myśleć, ale to było niemożliwe. Jamie była w ciąży z facetem, który ją zostawił, bo go zdradziła. Nie mogę tego pojąć.
- Jeff wie, że jesteś w ciąży?
- Tak, powiedziałam mu. Kazał mi usunąć, albo wychowywać. Mam sama zdecydować. Jeśli będę chciała wychowywać, to on będzie mi płacił na dziecko.
- Jak stało się to z Jakem? - spojrzałam na nią, ciągnąc ją do kuchni.
- Był szarmancki i nieźle ze mną flirtował. Byliśmy bardzo pijani, Natalie. Czego ty ode mnie wymagasz? Jestem jeszcze młoda i chcę się bawić. Muszę usunąć to dziecko. - oznajmiła, poprawiając czarną sukienkę.
- Miałyśmy gdzieś razem wyjść, a ty co?
- Jestem umówiona z Jakem. Wrócę niedługo. - pocałowała mnie w policzek i uciekła. Nie rozumiałam jej. Skoro już zaszła w ciążę, powinna wychować to dziecko. W swoim pokoju spakowałam strój na siłownię, dwie butelki wody, a także ręcznik i byłam gotowa. Do wybranego przeze mnie miejsca miałam zaledwie 10 minut, więc postanowiłam, że się przejdę. Była dosyć wczesna godzina. Widziałam, że Justin dzwonił do mnie kilkakrotnie, ale zlekceważyłam to. Wyłączyłam telefon, aby mieć spokój i skoncentrować się tylko na sobie.
- Hej, Natalie. - pracownica siłowni powitała mnie szerokim uśmiechem. - Jak się masz? Na dosyć długo nas opuściłaś.
- Niestety. Ale dziś do was wracam. U mnie wszystko w porządku, zaczyna się układać. A jak u ciebie, Ash?
- Słyszałam, że spotykasz się z jakimś bogatym facetem. - rzuciła uradowana. - Wszystko po staremu. Nadal jestem tutaj, bo nie mogę znaleźć niczego lepszego. Ćwiczysz sama, czy z trenerem?
- Nie zależy mi na jego kasie. Lubię Justina za to, jaki jest. Dobrze wiesz, że moja matka zbiła fortunę dzięki swojej buźce. Chyba wezmę trenera. Trochę ostatnio przytyłam.
- Pewnie, ważne, aby tobie się podobał. Mamy tylko Marcusa.
- Ten frajer wciąż tu pracuje? Przyda mi się konfrontacja z nim. - Marcus był moim byłym chłopakiem. Rzucił mnie niby bez powodu, ale naprawdę zaczął umawiać się z jakąś cycatą blondi. Nie przepadałam za nim, ale chciałam zobaczyć, jak wygląda i tak dalej. Jeszcze bardziej chciałam, by Jamie tu była i naśmiewała się z Marcusa razem ze mną. Ubrałam króciutki top do ćwiczeń i spodenki. Stopy wsunęłam w białe adidasy, specjalnie do ćwiczeń i ruszyłam na salę. Miałam zacząć od dziesięciu minut na bieżni. Tak też zrobiłam.
- Dawno się nie widzieliśmy. Zmieniłaś się bardzo. - powiedział Marcus, opierając się o bieżnię. W głębi duszy przewróciłam teatralnie oczyma. On był taki żałosny. Zebrałam włosy w koński ogon i intensywnie się w niego wpatrywałam. - Chciałbym znowu się z tobą umawiać, Natalie.
Gdy nie odpowiadałam, ściągnął mnie siłą z bieżni i mocno ścisnął za nadgarstki. Przycisnął moje ciało do swojego i wpił się w moje wargi. Próbowałam z nim walczyć, ale to było na nic. Chwilę później, ktoś uratował mnie z ramion mojego oprawcy. Jak ja mogłam kiedyś kochać tego faceta? Justin oderwał Marcusa ode mnie i rzucił go tak mocno, że wylądował pod przeciwną ścianą, wyjąc z bólu. Być może złamał nos. Justin nachylił się i opatulił mnie swoimi długimi rękoma.
- Czy wszystko jest w porządku? - zapytał, głośno dysząc. Był taki troskliwy. - Dlaczego uciekłaś? Dzwoniłem do ciebie, ale nie dawałaś znaku życia. Nawet nie wiesz, jak się martwiłem. Odchodziłem od zmysłów. Nie rób tak nigdy więcej.
Wplotłam się w jego ciało, wdychając specjalny zapach Justina. Załkałam cicho w jego ramię, a on pogładził moje włosy. Nikt nigdy, nawet moja matka, nie okazywał takiego zainteresowania wobec mnie.
- Skarbie, nie płacz. Czy zrobiłem coś źle? Jeśli tak, to przepraszam. Nie chciałem nic spieprzyć. - mruknął do mojego ucha. Jedyne, co mogłam zrobić, to go pocałować, aby wreszcie się zamknął. Jak on mógł mnie czymkolwiek skrzywdzić? Dbał o mnie w nadzwyczajny sposób, a praktycznie rzecz biorąc, w ogóle się nie znaliśmy.
- Będziemy razem już zawsze. - powiedziałam, a mój głos, co jakiś czas się załamywał.

***
DZIĘKUJĘ WAM ZA TEN KOMENTARZE!!! To mnie niesamowicie motywuje i mam nadzieję, że nadal będziecie chcieli zostawiać po sobie jakiś ślad. Przepraszam, że tak rzadko dodaję rozdziały, ale ostatnio nie miałam czasu. Teraz postaram się pisać więcej i dodawać częściej. Jak myślicie, co będzie dalej? Jeśli macie jakieś pytania, piszcie na tt: overchargehoran. Do następnego. :*