niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział jedenasty.

W Meksyku, Justin wynajął dla nas willę z widokiem na morze. Ten weekend zaczynał się naprawdę idealnie. W samolocie doszliśmy do porozumienia z tym, że będę mogła go zapytać, o co chcę. Mogłam zadać pięć pytań każdego dnia, więc mój mózg pracował w szaleńczym trybie. O co mogłam go zapytać? Na pewno o Samantę i ich relacje. Chciałabym dowiedzieć się coś o jego przeszłości i kobietach, z którymi miał kontakt. O Chanel napomknęła mi jego matka i ją mogłam wypytać o wszystko na lunchu w poniedziałek, więc nie zamierzałam marnować pytania. Pierwsze, co zrobiliśmy po przyjeździe do Meksyku, to wspólna kąpiel. Nie miałam na to czasu w Nowym Jorku, a bardzo jej potrzebowałam. Choć lecieliśmy prywatnym samolotem Justina i tam mogłam skorzystać z prysznica, nie chciałam tego robić, bo najzwyczajniej w świecie się tego bałam. Kiedy mój chłopak napełniał wannę wodą, ja powoli zsuwałam z siebie ubrania. Justin nie pozwolił lecieć mi w czarnej i obłędnie pięknej sukience. Sam dobrał mi strój na podróż, z czego był bardzo zadowolony. Wślizgnęłam się powoli do wanny, a Justin chwilę później zrobił to samo. Próbował zająć miejsce za mną, jednak nie zgodziłam się na to. Chciałam na niego patrzeć, gdy będę pytać. Szatyn uśmiechnął się, ujmując dłońmi jedną moją stopę. Złożył pocałunek na spodzie dużego palca i potarł ją lekko palcami. Mógłby tak robić zawsze.
- Czy mogę już pytać? - zerknęłam na niego podejrzliwie, a on tylko westchnął cicho i kiwnął głową. - Dobrze, zaczniemy od Samanty. Jakie były wasze relacje?
- Czy to jest naprawdę takie ważne? - spytał ponuro, marszcząc czoło. Aha, więc ma coś na sumieniu.
- Dla mnie tak. Odpowiedz.
- Ona jest starsza ode mnie tylko dwa lata, aniele. Zaprzyjaźniłem się z nią na studiach. Towarzyszyła mi przez całe moje życie. Uprawialiśmy niezobowiązujący seks. Nawet wtedy, gdy byłem z Chanel, pieprzyłem się z Sam. - wzruszył obojętnie ramionami, jakby to nie miało żadnego znaczenia. Dłońmi nadal pieścił moją stopę, chcąc mnie rozluźnić. Ale we mnie szalała złość. Byłam podminowana. - Nie myśl nad tym, nigdy bym ci tego nie zrobił.
- Ile miałeś kobiet przede mną? - mruknęłam, bawiąc się pianą.
- Bardzo dużo, Nat. Nie każ mi liczyć.
- Kim była kobieta, która zaczepiła cię w studio? - zapytałam, już nieco pewniej. Niby to tylko klientka, ale sama w to nie wierzyłam. Wyglądała dosyć podejrzanie i wzbudzała we mnie same negatywne emocje. Do tego, Justin tak szybko ją spławił.
- Nie muszę odpowiadać na wszystkie pytania. - burknął, odwracając wzrok. A jednak. Mogłam się tego po nim spodziewać.
- Kto to był, Justin? - powtórzyłam dobitniej, ale on pokręcił głową. - Jeśli mi nie odpowiesz, wrócę do Nowego Jorku.
- Jeśli ci odpowiem, mogę zepsuć wszystko. - co on takiego zrobił? Czy wydarzyło się to w przeszłości, czy teraz? Swobodnie opowiada o przeszłości, więc zrobił coś teraz. Moje serce ścisnęło się z żalu. Wstałam z wanny, chcąc wyjść, ale on pociągnął mnie z powrotem na dół. - Okej, powiem ci. Ale obiecaj, że nie będzie to miało wpływu na naszą przyszłość.
- Obiecuję.
- Gdy wyjechałaś do Tajlandii i nie dawałaś znaku życia, odchodziłem od zmysłów. Myślałem, że oszaleję. Wtedy pojawiła się Rovena, to była dziewczyna Jake'a. Szukała go, ale jego akurat nie było. Byłem u rodziców. Uprawialiśmy seks. Robiłem to tylko po to, aby się jakoś pocieszyć. - po jego wyznaniu, moja szczęka ląduje na samym dnie wanny. Pieprzył się z inną kobietą dla pocieszenia? Nie mogę w to uwierzyć. Justin trzyma mnie blisko siebie i nie pozwala uciec. - Obiecałaś.
Patrzę mu w oczy i kręcę z niedowierzaniem głową. Jak mógł!
- Mam na to swoje usprawiedliwienie, Natalie. Ale boję się, że gdy odkryjesz moją przeszłość, uciekniesz.
- Ucieknę, jeśli nie powiesz mi, o co chodzi, Justin. - krzyczę na niego, jednocześnie wijąc się w jego stalowym uścisku. To na nic. Mrugam kilkakrotnie powiekami, uspokajając się.
- Gdy byłem trochę młodszy od ciebie, miałem problemy z narkotykami i alkoholem. Gdybym wtedy nie pocieszył się jej ciałem, mógłbym do tego wrócić. Nie chcę stracić cię przez swoją głupotę, maleńka. Nigdy nie dotknę innej, przysięgam. Jesteś całym moim życiem i gdyby ktoś mi cię odebrał...
Szatyn zaciska wargi i nerwowo kręci głową. Tych informacji jest zbyt wiele, jak na jeden dzień. Wyobrażam sobie mojego biednego Justina, z igłą w żyle. To sprawia, że łzy pojawiają się w moich oczach. Nie, nie mogę pozwolić, aby wrócił do narkotyków i alkoholu. Przysuwam się bliżej niego, obejmuję dłońmi jego twarz i cicho szlochając, całuję go po twarzy. Wybaczę mu ten jeden wybryk, jeśli nigdy więcej się nie powtórzy. Kocham go do szaleństwa i chcę dla niego, jak najlepiej. Musi być szczęśliwy. Wtedy i ja będę szczęśliwa.
- Aniołku, powiedz coś. - szepcze, opierając swoje czoło o moje. Stykamy się czubkami nosów. To kolejny idealny moment, który zapamiętam, który jest tylko dla nas. - Jesteś bardzo zła?
- Och, nie. Tylko trochę. - mruczę, robiąc kółka nosem, wokół jego nosa. Uśmiecha się lekko.
- To dobrze. - oplata palcami mój kark i przyciska swoje usta, do moich. - Nie zostawiaj mnie już więcej. To straszne uczucie.
- Nie zostawię. A ty nigdy nie pieprz innych kobiet, nie pij i nie bierz narkotyków. Nie mogę sobie nawet tego wyobrazić. - mówię cicho.
- Nie chcę, abyś o tym myślała. To było dawno. Nie zrobię tego więcej, przysięgam. Tylko ty jesteś moim uzależnieniem.

*

Po kąpieli zakładam na siebie sukienkę, która sięga mi kostek. Jest zawiązywana na szyi. Materiał ma różne motywy, bardzo mi się podoba. Na stopy wsuwam lekkie sandałki. Włosy związałam w niechlujnego koka i delikatnie się pomalowałam. Justin ma na sobie szorty, podkoszulek i adidasy, a na głowie full capa. Zupełnie nie przypomina biznesmena z Nowego Jorku. Uśmiecham się na ten widok, który zdarza się nieczęsto. Gdy oboje jesteśmy gotowi, wychodzimy z domu. Josh, szofer i ochroniarz Justina, który przyjechał tu z nami, kiwa lekko głową. Ma teraz czas dla siebie, z czego na pewno jest zadowolony. Kto by chciał pracować w takim raju? Spodziewam się tego, że będzie to najlepszy weekend w moim życiu. Justin przez cały czas trzyma mocno moją rękę. Chcemy iść na miasto, zjeść kolację i pospacerować spokojnie. Moje życie przy tym mężczyźnie jest wspaniałe. 
- Byłeś tu już wcześniej? - spoglądam na niego spod swoich ciemnych okularów. Wygląda bosko. Chcę cieszyć oczy jego widokiem, jak najdłużej.
- Tak, w sprawach biznesowych. - odpowiada, uśmiechając się szeroko. Po chwili obejmuje mnie ramieniem. Jestem tak niska, że śmiało mogę schować się pod nim. - Podoba ci się?
- Owszem, jest cudownie. Lubię mieć cię tylko dla siebie.
- Musimy częściej organizować takie wypady, maleńka. - mruczy, całując mnie w skroń. Zgadzam się z nim, jednak nie chcę, aby zawalał przeze mnie pracę. To szanowana osoba na świecie. Na pewno długo pracował na swój sukces. Otaczają nas palmy, nieznajomi ludzie i całkowicie inne powietrze. Jedyne, co może zepsuć mi humor, to to, że wszystkie kobiety pożerają wzrokiem mojego uroczego mężczyznę. Mężczyznę, w którym jestem absolutnie zakochana. Szkoda, że wie o tym tylko Jamie. Powinnam do niej zadzwonić, gdy wrócę do naszego tymczasowego lokum. - Jesteśmy na miejscu.
- Sushi? - pytam, na co Justin chichocze. Wiedział, że nie przepadam za tym, a mimo tego, zabrał mnie tu. 
- Kochanie. - ujmuje moją twarz w dłonie i patrzy mi w oczy z troską. - Dostaniesz tu wszystko. Jadłem tu wiele razy i nigdy mnie nie zawiedli. Sama się przekonasz.
- Przeginasz, Bieber. - mruczę, idąc za nim. Muzyka w barze jest delikatna i szybko wpada w ucho. Potupuję cicho nogą w jej rytm. Czuję się wspaniale. Jestem nieco zdziwiona, gdy szatyn zawiązuje mi oczy czarną przepaską. Podobał mi się widok na tę restaurację. - Hej, co robisz?
- Chcę cię karmić. - oznajmia. Do moich nozdrzy dociera zapach jedzenia, które ktoś przed chwilą dostarczył. - Chcę, abyś skupiła się na smaku i zapachu, a nie wyglądzie. Może wtedy zacznie ci to smakować. Próbujemy?
Gdy kiwam ochoczo głową, Justin bierze się do pracy. Słyszę, jak bierze w dłoń pałeczki, chwyta coś i wsuwa do moich ust. Jedzenie jest miękkie, soczyste i rozpływające się w ustach. Gdy przegryzam prawdopodobnie kawałek ryby, mój język oblewa lekko słony sok.
- I jak? - pyta, a ja oblizuję usta. Justin śmieje się cicho. - Dalej?
- Tak, poproszę. - mamroczę, nie mogąc doczekać się następnej niespodzianki. Czuję palce Justina przy swoich ustach. Wsuwa mi do buzi coś twardego i chrupkiego, gdy odgryzam część, resztę zabiera. Czymkolwiek to było, było dobre. Przeszkadzał mi tylko palący sos.
- Wody? - zadaje mi kolejne pytanie i podaje szklankę. Biorę duży łyk, aby ugasić pożar. - Chcesz jeszcze?
- Och, jasne. - wzdycham cicho. Justin przez dłuższą chwilę coś majstruje. Wsuwa do moich ust kawałek bułki, na pewno cholernie drogiej, bo jest przepyszna, z rybą i jakimś sosem. Jest przepyszne. Miał rację, że jedzenie tu jest niesamowite. Mam ochotę na jeszcze i Justin oczywiście wciąż mnie karmi. Nie znam drugiego faceta, który potrafiłby uszczęśliwić kobietę tak, jak Justin. I wiem, że to jest ten moment. W tym momencie, muszę mu powiedzieć, że go kocham. Nie mogę dłużej z tym czekać. Nieważne, jak na to zareaguję. Kocham go i chcę, aby wiedział. Chcę, żeby miał pewność, że należę w stu procentach do niego. Nie musi odpowiadać mi tym samym. Wystarczy, że będzie miał świadomość mojego uczucia.

***
http://boyfriend-justinbieber.blogspot.com/ - zapraszam  na nowe opowiadanie.

3 komentarze:

  1. Cieszę się że Nat wybaczyła mu ten wybryk oboje są naprawdę uroczy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. To takie słodkie jak on ją karmi *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam oba blogi po prostu rewelacja.

    OdpowiedzUsuń