sobota, 27 września 2014

Rozdział siódmy.

W sobotę wieczorem ja i Justin, wybieraliśmy się na otwarcie mojego studia. Justin zaprosił wielu swoich znajomych, aby biznes nabrał tempa. Ostatnio zrobiłam mu kilka zdjęć, które teraz wisiały na ścianach studia fotograficznego. Było bardzo profesjonalne i eleganckie. Szatyn włożył w to kupę pieniędzy, bo sprzęt był naprawdę najwyższej klasy. Byłam ubrana w czarną sukienkę, która sięgała niemalże ziemi. Na plecach miała średniej grubości pasek, a pod nim wycięcie, aż do pośladków. Sukienka miała srebrne ramiączka i pod piersiami były również srebrne paski. Justin zdecydował się na srebrny krawat, abyśmy do siebie pasowali. To pierwsze wyjście, na którym pokażemy się publicznie. Zdecydowanie bardziej wolałabym pozostać osobą anonimową, to dobrze wpłynęło by na nasze relacje. Dziś miałam poznać rodziców Justina, czym byłam lekko przerażona.
- Dzień dobry, panie Bieber. - usłyszałam, gdy akurat wchodziliśmy do nowo wybudowanego budynku. Przystojny mężczyzna ujął moją dłoń i złożył na niej lekkie, jak wiatr muśnięcie, przez co Justin posłał mu mordercze spojrzenie i mocniej przycisnął mnie do siebie. - Panienko.
Oboje skinęliśmy głowami. Nie miałam pojęcia, kim jest ten facet. Był w średnim wieku.
- Jeśli chcesz, możesz iść, przyjdę niedługo. - szepnął mi na ucho Justin. - Prowadzę interesy z tym facetem.
Ucałowałam policzek Justina, podniosłam nieco swoją sukienkę, aby się nie przewrócić i poszłam dalej. Spotkałam Jamie, Eliota, Leo i innych znajomych. Jamie była oczywiście z Jakem, czym nie byłam w ogóle zdziwiona. Przez dłuższy czas Eliot i Leo dotrzymywali mi towarzystwa.
- Rzucam robotę i przechodzę do ciebie. - rzucił żartobliwie Leo. Jednak ja uznałam, że to genialny pomysł i ochoczo klasnęłam w dłonie.
- Zrób to Leo. Jesteś świetnym fotografem, a ja potrzebuję najlepszej załogi. - odparłam, wsuwając rękę pod jego ramię. Leo uśmiechnął się przyjaźnie.
- Myślisz, że poradzimy sobie we dwoje? Będę tęsknił za robotą w Elle.
- Oczywiście. Moglibyśmy bawić się w paparazzi i sprzedawać zdjęcia gwiazd do gazet.
- Sesje zdjęciowe również wchodzą w grę? - spytał mężczyzna i pociągnął mnie w kierunku bufetu.
- Jak najbardziej. Zdjęcia Justina już mam, teraz kolej na ciebie. Myślę, że świetnie byście się zgrywali. - mruknęłam, wsuwając do ust krewetkę. Leo zaśmiał się z mojej niedbałości i zrobił to samo. Kilka minut później dołączył do nas Justin, wraz ze swoimi rodzicami.
- Więc to ty jesteś tą kobietą, przez którą mój syn zwariował. Miło mi cię poznać, Natalie. - gdy chciałam uścisnąć jej dłoń, ona przyciągnęła mnie do siebie i zamknęła w szczelnym uścisku. Jego ojciec zrobił to samo. - Jestem Eveline, a to mój mąż Derek. Oboje się cieszymy, że Justin w końcu zdecydował się na kogoś normalnego i grzeszącego urodą. Zostawmy mężczyzn w swoim gronie. Zapoznam cię z kilkoma osobami.
- Wolałbym, aby Natalie została ze mną. - wtrącił Justin, ale jego matka tylko machnęła ręką i zabrała mnie ze sobą. Ja i Justin nie mieliśmy szans, aby spędzić dziś ze sobą chociaż chwilkę.

*

 - Moja matka jest tobą oczarowana. - rzucił wesoło Justin, oplatając mój pas ręką, po czym przyciągnął mnie do siebie. Dochodziła czwarta nad ranem, a my zamiast spać, leżeliśmy w jego przytulnym łóżku  i oglądaliśmy telewizję. Jakieś dwie godziny temu wróciliśmy z otwarcia studia. Jednak miało ono funkcjonować dopiero od poniedziałku.
- Jest wspaniałą kobietą. Nie dziwię się, że twój ojciec się w niej zakochał. - wymruczałam, układając dłoń na jego dłoni. Czy możliwe jest, aby Justin kiedyś zakochał się we mnie? Skoro spędzamy razem tak wiele czasu, to niemożliwym jest, aby traktował mnie tylko i wyłącznie, jak przyjaciółkę. Uśmiechnęłam się leniwie, obserwując wyczyny bohaterów. Po raz setny oglądałam zagubioną walentynkę, ale nie przeszkadzało mi to. Uwielbiałam ten film. Justin podobno nie był zwolennikiem filmów romantycznych, jednak za jednego buziaka zgodził się na niego. W ostatnim czasie wiele się o nim nauczyłam. Nie musiał mi niczego mówić. Sama zwracałam uwagę na to, jaką pija kawę, czy chociażby ile słodzi. Mimo wszystko, to było ważne w życiu.
- Nigdy nie spędzałem w ten sposób z nikim czasu. Nawet z Chanel. Nie spaliśmy w jednym łóżku. - powiedział cicho, robiąc opuszkami palców kółka na moim brzuchu. Przygryzłam wargę, byłam podekscytowana. - Podoba mi się takie życie. Ale tylko z tobą.
Westchnęłam cicho, przekręcając się przodem do niego. Szatyn wciągnął mnie na swoje ciało, a następnie wycisnął mokry pocałunek na moich ustach. Sprawiał, że byłam nim zauroczona coraz bardziej i bardziej.
- Justin.
- Hm. - mruknął, masując przy tym moje ramiona.
- Myślę, że nasza przyjaźń może mi nie wystarczyć. Będę chciała więcej i więcej. - szepnęłam, kładąc głowę na jego nagim torsie. Pachniał cudownie. Miał na sobie tylko satynowe spodnie od piżamy. Po moich słowach nagle zdrętwiał. Czy powiedziałam coś złego? Może on nie chciał się angażować.
- Spodziewałem się tego. - musnął czubek mojej głowy i dodał. - Zawsze będziesz moja.
- Nie chodzi mi o takie bycie, jak teraz.
- Wiem, skarbie. Nigdy nie pozwolę ci odejść, nie wyobrażam sobie, że mogłabyś być z kimś innym. Ale daj nam czas. - gdy tylko pokiwałam głową, on musiał uznać, że mnie uraził, więc po chwili dodał. - Boję się, że jeśli poświęcę dla ciebie wszystko, zostawisz mnie, jak Chanel. To tylko przykład, bo jesteś dla mnie ważniejsza i nie zniósłbym utraty ciebie.
- Poczekam. - po moich słowach, jego usta rozciągnęły się w seksownym uśmieszku. Był świadom tego, że cokolwiek się nie stanie, ja zawsze do niego wrócę. Nie było takiej rzeczy, która byłaby wstanie mnie od niego odciągnąć. Przyłożyłam usta do jego klatki piersiowej, którą delikatnie ucałowałam, a po chwili zassałam jego skórę, tworząc w tym miejscu malinkę. Justin zaśmiał się wesoło.
- Oznaczasz tereny, hm? - uniósł pytająco brew i pogładził moje nagie ramię. Miałam na sobie satynową koszulę nocną, która była bardzo króciutka i odkrywała zbyt wiele. - Jedź ze mną do Irlandii.
- Nie mogę. Ty spędzisz tam ponad tydzień, załatwiając swoje sprawy biznesowe. A ja dopiero zaczynam pracę w studiu.
- Mamy wystarczająco dużo pieniędzy. - mruknął. Wiedziałam, że trochę się zezłościł. Nie chciał mnie zostawiać na tak długi okres czasu, a podróży służbowej niestety nie mógł przełożyć.
- Ty masz. Ustaliliśmy już wcześniej, że zostaję. Pojadę z tobą następnym razem.
- Nie chciałabyś tylko zarządzać studiem? Pociągnąłbym za odpowiednie sznurki, zatrudnił porządnych ludzi. Ty od czasu do czasu byś tam zaglądała, zbijając na tym kupę forsy.
- Nawet nie żartuj. Fotografia to coś, co kocham i chcę to robić. - odpowiedziałam, pocierając lekko czoło.
- Możesz robić mi zdjęcia, kiedy chcesz. Zgódź się, Natalie. Wtedy będziemy spędzać razem cały czas.
- I szybciej ci się znudzę. - bąknęłam, zsuwając się na swoją stronę. - Chodźmy spać.
- Nigdy się tak nie stanie, aniołku. - Justin pocałował mnie w policzek, a po chwili pogładził to miejsce dłonią. - Śpij, maleńka.

*

W poniedziałkowy poranek Justin miał lecieć do Irlandii. Obiecałam, że odwiozę go na jego prywatne lotnisko. To znaczy, musiałam go dosyć długo do tego przekonywać, bo nie wierzył moim umiejętnościom, ale w końcu uległ. Oboje wstaliśmy około 7, aby wyrobić się ze wszystkim. Po wspólnym prysznicu ubrałam na siebie bieliznę, krótki biały top z dżerseju na grubych ramiączkach, a do tego ciemne dżinsy z wysokim stanem. Na stopy wsunęłam czarne botki na obcasie. Zabrałam również czarną torbę na ramię. Przy Justinie, który perfekcyjnie prezentował się w czarnym garniturze, wyglądałam, jak jego młodsza siostra. 
- Pojedziemy moim SUVem. - rzucił, zapinając na nadgarstku zegarek.
- Nie wierzę, że pozwolisz mi prowadzić swoje cacko.
- To jeden z bezpieczniejszych samochodów. Auto mogę kupić nowe. Ważne jest to, aby tobie nie stała się krzywda. - mruknął i ucałował moje usta. Moje serce zabiło mocniej. Zarzuciłam ręce na jego ramiona, natomiast on ułożył swoje dłonie na moich biodrach. - Będę tęsknił.
- Ja też. Nie wytrzymam tygodnia bez ciebie. - szepnęłam, kreśląc różne wzorki na jego klatce piersiowej.
- Obiecaj mi, że będziesz grzeczna. Masz nie rozrabiać za dużo.
Skinęłam głową. Pół godziny później byliśmy w wyznaczonym miejscu. Kilku dobrze ubranych mężczyzn czekało na mojego Justina. Czy mogłam się o nim w ten sposób wypowiadać? Przecież podarował mi klucz od swojego serca. Napisał, że jest cały mój.
- Natalie, mówiłem poważnie o tym, że masz być grzeczna. Uważaj na siebie i dzwoń do mnie tak często, jak to tylko możliwe. Odpuść sobie imprezy w tym tygodniu.
- W środę i czwartek biorę sobie wolne, bo Jamie ma urodziny. Postaram się nie przesadzić z alkoholem.
- Będę się martwił. Odbieraj każdy telefon i odpisuj mi na smsy, skarbie. - nachylił się nieco do przodu i ujął moją twarz w dłonie, po czym mocno mnie pocałował. - Nie chcę lecieć.
- Ja też nie chcę, żebyś leciał, ale już czas. Faceci w czerni się niepokoją. - mruknęłam, jeszcze raz go całując. Odwróciłam się, on klepnął mnie lekko w pośladek i mrugnął, śmiejąc się cicho. Czym prędzej pognałam do auta.

***
Czy mam jeszcze pisać? Czyta to ktoś chociaż?

6 komentarzy:

  1. Pisz dalej, ponad miesiąc czekałam na koleny rozdział. Opwiadanie jest świetne! Masz niesamowity talent do pisania. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszę nie przestawaj pisać. Bardzo lubię ff o tej tematyce a tak ciężko znaleźć jakieś tego typu. Miałaś miesiąc przerwy więc komentarzy może być mniej. Ja na pewno nie przestanę czytać i mam nadzieję, że Ty nie przestaniesz pisać..<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Brakowało mi tego opowiadania

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie poddawaj się ;)

    OdpowiedzUsuń